tag:blogger.com,1999:blog-12985877960155676642024-03-13T15:08:19.618+01:00My Artistic Asylum - OpowiadaniaAleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comBlogger3125tag:blogger.com,1999:blog-1298587796015567664.post-4710149299442416822022-04-01T17:44:00.006+02:002022-04-01T17:58:34.284+02:00Teatr cieni<p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHrMFoavy0Wyr3hyswRCPMR2DF7BDuZhSonn4SV_q9u-H1VXKfc1RQPSmL2aW4E2MiekpTUAJ21mOjHTiwtVwbc5F8pRc7qcJTqPx_ir3a2czd9C-q-03DgCdzP8ZzXcVlK7FhnltUKScF7a27Ad-YD0Bo2lOEo5QfZc1tqRC8IjXnivlt8lGLJ18Xpw/s450/83660585_2614816148791130_6572798945121009664_n.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="450" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHrMFoavy0Wyr3hyswRCPMR2DF7BDuZhSonn4SV_q9u-H1VXKfc1RQPSmL2aW4E2MiekpTUAJ21mOjHTiwtVwbc5F8pRc7qcJTqPx_ir3a2czd9C-q-03DgCdzP8ZzXcVlK7FhnltUKScF7a27Ad-YD0Bo2lOEo5QfZc1tqRC8IjXnivlt8lGLJ18Xpw/s320/83660585_2614816148791130_6572798945121009664_n.jpeg" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>Bomby spadały na pogrążone w żałobie miasto. Dźwięk kościelnych dzwonów już dawno umilkł, a najwyższa z jego wież, przyozdobiona starym, powyginanym krzyżem, runęła poprzedniej nocy. Pył unosił się jeszcze nad stertą kamieni i średniowiecznych cegieł, gdy Franz powoli wspinał się na wzniesienie. Minął w milczeniu gruzowisko i nie zatrzymał się nawet wtedy, gdy jego stopy zahaczyły o roztrzaskaną figurę Matki Boskiej.<p></p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Był potwornie zmęczony. Nie spał od dwóch dni, za schronienie wybierając coraz to bardziej nieprzystępne i odosobnione zakamarki wyburzonych kamienic. Od kilku dni nic nie jadł, a wodę zastąpiła mu deszczówka, wypełniająca okoliczne rowy i powstałe po niedawnych ulewach kałuże.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Do porzucenia dotychczasowego azylu, w dawnym warsztacie szewskim, zmusiła go obecność żołnierzy, którzy nieopodal zrobili sobie obozowisko. W obawie, że zostanie zauważony, pozbierał w pośpiechu resztki prowiantu i czym prędzej ruszył w drogę. Zapasy skończyły mu się jednak już po kilkunastu godzinach i od tamtej pory snuł się po ulicach, szukając odpadków pozostawionych przez ludzi opuszczających miasto. Nie było tego wiele. W jednym z kontenerów, na tyłach byłej szkoły, znalazł opróżnioną do połowy puszkę sardynek. Były zepsute, ale zjadł je za jednym posiedzeniem, popijając wodą ze starej studni. Rozbolał go po nich brzuch, ale obecnie oddałby wszystko, by zjeść choć jedną.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Od dawna nie widział też nigdzie żywej istoty. Czasem miał wrażenie, że poza nim i żołnierzami wroga nie ma na świecie już nikogo. Nikt nie przetrwał. Został sam na tej opuszczonej, spalonej przez Boga ziemi. Przeklinał dzień, w którym pierwsze bomby spadły na miasto. Ogłoszenia, które słyszał w radiu okazały się ponurą rzeczywistością, a nie jedynie czczymi pogróżkami, jak jego przyjaciele zwykli je nazywać. Teraz wszyscy już nie żyli. Własnoręcznie wyciągał spod gruzów zmasakrowane ciało Petera, a gdy jego towarzysz nie otworzył już oczu, zapłakał wreszcie gorzko nad losem wszystkich poległych.</p><p style="text-align: justify;">„Czy to nasza wojna?” zadawał sobie pytanie, ale znikąd nie doczekał się odpowiedzi. Zamiast tego nadeszła jesień, przynosząc ze sobą odór palonych ciał i swąd zwęglonych budynków.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Nie wiedział już jak długo tak idzie. Krok za krokiem, stawiał ostrożnie stopy i uważał by na nic nie nadepnąć. Nie chciał dać żołnierzowi wroga satysfakcji ze złapania jeszcze jednego samotnego wędrowca. Doskonale wiedział, co robili z takimi jak on. Zapraszali do gry w karty, mamili obietnicą ciepłego posiłku, a gdy odwróciłeś się do nich plecami, strzelali ci w głowę. Widział tych, którzy stracili w ten sposób życie. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Każde z nich było równe przed obliczem Boga w pancernym czołgu, każde czekał prędzej czy później ten sam koniec.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Popołudniowe słońce przedzierało się nieśmiało przez zalegające nad miastem czarne chmury, a lodowaty wiatr chłostał go bezlitośnie po twarzy. Otulił się szczelnie resztkami tego, co kiedyś było całkiem porządnym płaszczem i skrył się w cieniu jednego ze zniszczonych budynków. Miał nadzieję, że zdąży znaleźć dach nad głową zanim ulewa rozpocznie się na dobre. Pojedyncze krople już odznaczały się na zdewastowanych chodnikach.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Zmierzchało, gdy w końcu udało mu się trafić na względnie bezpieczne schronienie. Zrujnowany budynek niegdyś tętniącej życiem piekarni nadawał się do zamieszkania równie dobrze jak zdezelowana szopa, obok której chwilę wcześniej przechodził, ale w porównaniu z pozbawioną dachu ruderą, ta wydawała się całkiem przytulna.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Podczas próby sforsowania zabitych deskami drzwi, rozorał sobie przedramię wbitym głęboko gwoździem. Syknął, gdy ostrze tępego bólu przecięło mu skórę. Krew chlusnęła na spodnie i zabarwiła na czerwono zbutwiałe drewno, ale mimo to nie poddał się i ostatkiem sił naparł na nie jeszcze bardziej. Wreszcie deski ugięły się pod ciężarem jego wynędzniałego ciała i Franz wraz z resztką tego, co kiedyś było drzwiami, runął jak długi do środka.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do panującego wewnątrz półmroku, mężczyzna podniósł się z ziemi i omiótł wzrokiem pomieszczenie. W powietrzu unosił się kurz i pył, a sklepowe półki były puste. Na kontuarze stała przykryta zieloną folią kasa, z której od długiego czasu nikt nie korzystał. Charcząc i plując, pokuśtykał w stronę zaplecza piekarni, licząc na to, że może tam znajdzie resztki czegoś, co nadawałoby się do jedzenia. Niczego jednak nie znalazł, ale udało mu się zrobić prowizoryczny opatrunek ze starej szmaty, która wisiała na haku za drzwiami. Rozdarł ją na pół i obwiązał dookoła świeżej rany. Ukłucia tępego bólu raz za razem przeszywały mu ramię, a gdy zacisnął dwa końce materiału i uformował z nich supeł, poczuł jak robi mu się słabo. Upływ krwi był niewielki, ale Franz od dziecka reagował lekką paniką na widok czerwonej posoki. Wstydził się tego, ale uczucie to było silniejsze od niego.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Dawna piekarnia była pusta. Nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek tu pomieszkiwał, toteż Franz zabrał się za szykowanie legowiska. Ucieszył się w duchu na myśl, że przynajmniej tę noc spędzi osłonięty od deszczu i chłodu. Każda poprzednia przypominała niekończącą się udrękę. Wlewające się przez podziurawione dachy kamienic strugi deszczu skutecznie przeganiały sen, a gdy zbliżał się poranek, wstawał cały przemoczony i zziębnięty.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Zsunął z ramienia plecak i wygrzebał ze środka zmechacony koc. Ułożył go na brudnej podłodze, po czym ściągnął płaszcz i kładąc się na ziemi, przykrył się nim aż po uszy. Mimo tego drobnego zabezpieczenia, chłód przenikał całe jego ciało, podkurczył więc nogi, chowając pod płaszczem bose stopy. Stare, podniszczone buty postawił tuż obok głowy.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Na dworze rozszalała się nawałnica. Wielkie krople deszczu zawzięcie bębniły o dach piekarni. Poirytowany Franz podniósł się z posłania, pogrzebał w plecaku i wyciągnął z niego niewielki rondel. Powlókł się w stronę drzwi frontowych, uchylił je i wystawił naczynie na zewnątrz. Przez chwilę stał i obserwował jak woda zaczyna je wypełniać. Uśmiechnął się smutno i wrócił na zaplecze. Leżał długi czas, wsłuchując się w jednostajny ryk wiatru.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>W końcu jego powieki opadły i zapadł w niespokojny sen. Prześladowały go wspomnienia ostatnich tygodni. Krwawe obrazy mieszały się w jego umyśle ze scenami wyjętymi z poprzedniego życia. Widział we śnie dawny dom, pełen martwych ciał swoich bliskich. Ich puste oczy wpatrywały się w niego widmowymi spojrzeniami, a on stał tam, pośrodku niczego i krzyczał tak głośno, że kłębiące się nad nim chmury robiły się coraz ciemniejsze, aż w końcu skumulowana w nich elektryczność eksplodowała, zasypując ziemię gradem ognistych kul. Świat płonął, ziemia wchłonęła krew tak wielu istot, że jej nadmiar spłynął do rzek i zabarwił szkarłatem mętne wody.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Franz krzyczał przez sen. Rozlegające się na zewnątrz grzmoty wreszcie go wybudziły i poderwał się gwałtownie z posłania, ciężko dysząc. Drżącą dłonią otarł z twarzy pot i z lękiem rozejrzał się dookoła. Nie był sam. Intuicyjnie wyczuł w pomieszczeniu obecność jeszcze jednej istoty. Myśl ta zmroziła go do tego stopnia, że nie był w stanie się ruszyć.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ciche westchnienie rozległo się tuż obok i dopiero wtedy Franz zareagował:</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Kto tu jest? – zawołał, niepewny z której strony może nadejść odpowiedź.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale odpowiedź nie nadeszła. Zamiast tego do jego uszu doleciał nieznaczny szmer, po którym nastąpiła seria trzasków, a następnie odgłosów, których nie potrafił do niczego przypasować. Na sam koniec usłyszał cichutkie tupanie, które przeniosło się z zaplecza do głównej części piekarni i tam ustało.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Franz siedział na swoim posłaniu jak sparaliżowany. Bał się, że jakikolwiek ruch spowoduje, że upiorne dźwięki znów się pojawią i tym razem już nie zamilkną. Gdy tak dumał i rozmyślał, cisza zalegająca nad jego schronieniem znów została zakłócona. Najpierw rozległ się grzmot, a zaraz po nim piekarnię wypełnił rozdzierający płacz dziecka.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Czym prędzej wybiegł z zajmowanej przez siebie izdebki i zatrzymał się w pobliżu drzwi wejściowych do budynku. Przez maleńkie okienko wpadały smugi światła, mógł więc rozejrzeć się dookoła. Z początku niczego nie dostrzegł, ale gdy jego wzrok przyzwyczaił się do panujących ciemności, jego uwagę przykuło małe zawiniątko w pobliżu kontuaru. Gdy podszedł bliżej, by lepiej mu się przyjrzeć, zawiniątko drgnęło i wcisnęło się w kąt. Mężczyzna zadrżał, gdy żałosne kwilenie ponownie przerwało ciszę. Cofnął się gwałtownie, w popłochu szukając czegoś, co mogłoby rozproszyć ciemność. Niczego takiego jednak nie znalazł i skazany został wyłącznie na słabe pasma księżycowego światła, które powoli wydobyły z mroku zarys skulonej sylwetki.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Wystraszony Franz wycofał się ostrożnie w stronę drzwi, nie spuszczając wzroku z maleńkiej istoty, która zakłóciła jego sen. Nie miał wątpliwości, że ma przed sobą zwyczajne dziecko. Odrzucił od siebie myśli o upiorach i demonach, które przez ułamek sekundy zaświtały w jego głowie. Takie rzeczy przecież nie istniały. To żywych należało się bać, upomniał sam siebie.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Stał bez ruchu przez dłuższą chwilę i pozwolił, by płacz dziecka umilkł. Gdy piekarnię ponownie wypełniła senna cisza, coś za kontuarem zaszeleściło i cichutko poczłapało w jego kierunku. Szara poświata na moment rozświetliła twarz dziecka i oczom Franza ukazała się mała dziewczynka o wielkich, szklistych oczach. Przycupnęła tuż obok sterty zakurzonych kartonów i ze zdziwieniem wpatrywała się w wynędzniałego mężczyznę. Pomimo panującego dookoła mroku Franz spostrzegł, że skóra dziewczynki ma ciemniejszy odcień niż jego. </p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Co tu robisz, mała Cyganeczko? – wychrypiał Franz. Dźwięk jego własnego głosu nieco go zaskoczył. Minęło sporo czasu odkąd rozmawiał z żywą istotą.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale dziewczynka go nie rozumiała. Mogła mieć około dziesięciu lat, ale wyraz przerażenia malujący się na jej ubrudzonej buzi świadczył o tym, że nie zrozumiała zadanego jej pytania. Wielkie, błyszczące oczy błądziły po twarzy mężczyzny. Spojrzenie było tak intensywne, że Franz zmuszony był spuścić wzrok. Nie lubił dzieci. Nigdy nie wiedział jak się zachować w ich obecności. Zupełnie jakby posiadały jakąś magiczną zdolność czytania w jego umyśle. Nie lubił tego uczucia.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Nie masz pojęcia co do ciebie mówię, prawda? – przerwał niezręczną ciszę, ale ponownie nie doczekał się odpowiedzi. – Myślałem, że piekarnia jest pusta – zaśmiał się. – Ale jak widać ktoś był tu na długo przed nami i ogołocił wszystkie półki. Smutne czasy nastały, Cyganeczko – rzucił melancholijnie. Dziewczynka poruszyła się i nieznacznie przysunęła do przodu. Bała się obcego mężczyzny, ale jego obecność najwyraźniej wzbudziła w niej ciekawość.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Jakim cudem udało ci się przeżyć? – Franz kontynuował swój monolog. – Dobrze wiem, co robią z takimi... z takimi jak ty. Twoi rodzice pewnie dawno już odeszli. Do waszego domu weszli pewnego dnia żołnierze i po prostu ich zabrali, prawda? Ale ty, cwana istotko ukryłaś się gdzieś na strychu i w milczeniu czekałaś aż sobie pójdą. Słyszałaś krzyki, nawoływania matki, ale wiedziałaś, że jedynym sposobem, żeby przetrwać było wyrzec się wszelkich ludzkich odruchów i udawać, że już cię nie ma. Że nie istniejesz. Podobnie było ze mną. Zabrali całą moją rodzinę, ale ja przetrwałem. Zniżyłem się do poziomu, do którego nie zniżają się nawet szczury, byłem w miejscach, z których się nie wraca, ale mimo wszystko przetrwałem. I wiesz co, mała Cyganeczko? To piekło kiedyś się skończy. Nadejdą dni, że znów ujrzymy czyste niebo. Wolne od spalin, dymu, a w powietrzu nie będzie już smrodu palonych ludzkich ciał.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Cichy szelest. Zaintrygowana dziewczynka przysunęła się bliżej i tym razem Franz nie odwrócił wzroku. Plamy księżycowego światła przedzierającego się przez gęste chmury oświetliły jej wychudzoną twarz, pozlepiane, ale dość długie włosy i jeszcze coś. Coś, co dziewczynka ściskała kurczowo w prawej ręce. Mały plecaczek i wybrudzoną lalkę, której upiorna twarz zmroziła Franza i spowodowała, że jego ręce pokryły się gęsią skórką. Widywał takie pacynki na targach staroci, w czasach, gdy jeszcze istniał świat na zewnątrz. Uliczni kramarze lubili wystawiać na sprzedaż przedmioty znalezione w opustoszałych domach. Po śmierci właścicieli nie było nikogo, kto mógłby się zaopiekować pozostawionym przez nich inwentarzem, toteż sterty bibelotów i nikomu niepotrzebnych pamiątek lądowały na porozkładanych na trawnikach starych gazetach i trafiały w ręce miłośników antyków. Zawsze znalazł się ktoś, komu akurat zamarzyła się niebieska, szklana rybka, bądź staromodna lampka z wyświechtanym abażurem. Lalki, takie jak ta, Franz widywał przeważnie porzucone w koszach pełnych sentymentalnych drobiazgów, które tak lubiła jego żona. Zabawka była brzydka i Franz uznał, że nie różni się niczym od dziesiątek podobnych, jakie widywał na targach staroci. A jednak było w niej coś niepokojącego i mężczyzna nie wiedział, czy uczucie to spotęgował wyraz jej twarzy, czy może okoliczności, w jakich się pojawiła. Słabe światło wydobywało z ciemności jej kredowobiałą twarz i duże, czarne oczy. Usta rozciągnięte miała w delikatnym uśmiechu, ale po jej policzku spływała ogromna, czarna łza. Wargi pociągnięte były delikatną czerwienią, która zdążyła już się lekko powycierać, a główkę laleczki zdobiła maleńka czarna czapeczka.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Widzę, że znalazłaś sobie przyjaciela – rzucił krótko Franz, wskazując na lalkę. W odpowiedzi dziewczynka ścisnęła mocniej swój dobytek i przygarnęła go do siebie. W plecaku coś donośnie zachlupotało.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Zapytałbym cię jak długo już tu jesteś, ale obawiam się, że mi nie odpowiesz – mówił dalej Franz. Próbował odwrócić uwagę od wpatrującej się w niego upiornej laleczki. – To naprawdę fascynujące, jak takiej małej istocie udało się przeżyć. Przecież dookoła aż roi się od żołnierzy. Ja sam z trudem się tutaj przedostałem, a mam trochę więcej lat niż ty – zachichotał, a jego nerwowy śmiech odbił się echem od ścian piekarni. Gdy umilkł, odgłos bębniących o dach kropel deszczu wypełnił ciszę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Niech pada – ciągnął Franz. Jego wzrok błądził po skrytym w mroku suficie. Dziewczynka wpatrywała się w skupieniu w mężczyznę. – Przynajmniej wody nam nie zabraknie. Chwilowo – dodał i ostrożnie usiadł na pokrytej kurzem podłodze. – Boisz się mnie. To dobrze – stwierdził. – Strach jest dobry. Wskazuje ci drogę i pokazuje, czego unikać. Choć czasem nie dopuszczamy go do głosu – zachichotał i tym razem zaciśnięte usta dziewczynki lekko drgnęły. Czyżby i na nich pojawił się cień uśmiechu? – Przestraszyłaś mnie. To nic przyjemnego obudzić się ze świadomością, że jest się obserwowanym.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Tym razem Franz już wyraźnie widział na wargach Cyganki nikły uśmiech. Wielkie oczy wpatrywały się w niego tak intensywnie, że przez jego głowę przemknęła niepokojąca myśl, że dziewczynka chyba zapomniała już jak się mruga. Przechyliła lekko głowę i zlustrowała go kolejnym, niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Trzymana przez nią laleczka z cichym plaśnięciem upadła na podłogę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Chyba zgubiłaś przyjaciela – mruknął Franz, by przerwać ciszę. Wahał się przez chwilę, po czym sięgnął ręką w stronę pacynki i ostrożnie ujął ją palcami. W dotyku była ciepła i miękka. Satynowe ubranko, w które była ubrana, pomimo wilgoci i brudu uzmysłowiło mężczyźnie, że się pomylił. Zabawka musiała sporo kosztować. Aż dziwne, że dziewczynce do tej pory udało się ją zatrzymać. Gdyby mała Cyganka natknęła się na żołnierzy, nie miałaby tyle szczęścia. Odebraliby jej wszystko co posiadała, a ją samą potraktowaliby tak samo jak wszystkich tych nieszczęśników, którzy szukali u nich ratunku.</p><p style="text-align: justify;">Gdyby też dziewczynka była starsza i wiedziałaby jak obracać się w skomplikowanym świecie dorosłych, miałaby szansę pozbyć się pacynki w zamian za inne dobra, które pozwoliłyby jej przeżyć.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Franz zdusił w sobie pragnienie przywłaszczenia sobie drogocennej laleczki. Gdyby na zewnątrz nie było tak niebezpiecznie, zabrałby Cygance zabawkę i poszukał kogoś, kto zechciałby ją od niego odkupić. Ale w obecnej sytuacji nie chciał jeszcze bardziej narażać się na kontakt z wrogiem. A samotny, starszy mężczyzna próbujący sprzedać kosztowny przedmiot z pewnością zwróciłby na siebie uwagę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Zacisnął mocniej palce na laleczce i zerknął na jej posągową twarz. Czarna łza zastygła na białym policzku, w połowie drogi do uniesionego, lewego kącika ust. Nie był w stanie stwierdzić, czy artysta, który wykonał lalkę wykreował ją na chłopca czy dziewczynkę. Delikatne rysy twarzy wskazywały raczej na płeć żeńską, ale czarna, charakterystyczna czapeczka nadawała postaci chłopięcego uroku. Zresztą, czy nie słyszał już gdzieś wcześniej o teatralnym bohaterze, który nie będąc w stanie znaleźć ukojenia wskutek nieszczęśliwej miłości, przeobraził się właśnie w bladolicego męczennika, czekającego w nieskończoność na ukochaną? Nie potrafił sobie przypomnieć imienia postaci.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Mała Cyganka obserwowała go w skupieniu. Jej wielkie oczy zaszły mlecznobiałą mgłą, ale gdy Franz zamrugał, wrażenie to zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Odgłosy szalejącego na zewnątrz deszczu zaczęły jeszcze bardziej przybierać na sile, pasma światła wpadającego przez brudne okna ulotniły się i nad piekarnią znów zaległa gęsta, przytłaczająca ciemność.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Coś się zmieniło w nieruchomym powietrzu. Franz nie widział już twarzy wpatrzonej w niego dziewczynki. Na wprost jego oczu majaczył pofalowany kształt, składający się na niewyraźny zarys czarnej sylwetki. Oddychała ciężko, co jakiś czas pociągając nosem, a gdzieś w oddali, być może w małej izdebce przylegającej do piekarni rozległ się cichutki chrobot, a następnie seria niewyraźnych trzasków, postukiwań, która wreszcie umilkła i do uszu Franza dotarło nierówne tykanie zegara, którego musiał wcześniej nie zauważyć.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Puls mężczyzny nieznacznie przyspieszył. Nie lubił ciemności. Od dziecka go przerażała i w jednej sekundzie powrócił do niego obraz małego chłopca chowającego przezornie stopy pod grubą kołdrą, w obawie przed wędrującymi nocą upiorami. Poruszył się niespokojnie, a wtedy siedząca przed nim dziewczynka zrobiła to samo. Wyczuł jej bliską obecność. W obawie przed ciemnością, przysunęła się bliżej mężczyzny.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Za kilka godzin wzejdzie słońce – odezwał się cicho Franz. Powiedział to jednak bardziej do siebie, próbując nadać swojemu głosowi spokojny ton. Jednak serce w jego piersi tłukło się jak oszalałe, próbując ostrzec go przed czyhającym w mroku niebezpieczeństwem.</p><p style="text-align: justify;">„Ale nie ma tu nikogo poza mną i tą małą Cyganką” – upomniał w myślach sam siebie. Skąd więc wzięło się to nagłe uczucie trwogi? Nie groziło im przecież nic poza chłodem i wilgocią przedzierającą się przez szpary w podziurawionym zadaszeniu.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Dziewczynka znów zaczęła płakać. Nie było to już jednak upiorne kwilenie, które odpędziło od niego resztki snu. Był to cichutki, pełen bezradności płacz, który w ostatnich miesiącach Franz słyszał nad wyraz często. Ścisnął trzymaną w ręku pacynkę i z odrazą cisnął ją przed siebie. Jej porcelanowa główka rozbiła się o ścianę, a odgłos głuchego uderzenia zawisł na moment w powietrzu. Cyganka przestała płakać i nabrała powietrza.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Wybacz, dziewczyno – rzucił krótko Franz. – Ta lalka przyniosłaby ci więcej szkody jak pożytku. Poza tym, jej twarz była tak przeraźliwie smutna. Niby jak mogłaby przynieść komukolwiek ukojenie? Powinnaś bawić się lalkami, które są uśmiechnięte – prychnął i zaniósł się śmiechem. Przez chwilę jego własny rechot zagłuszył odgłos kropel deszczu. Zagłuszył nawet ten dziwny, niepokojący chrobot.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Dziewczynka się nie śmiała. Widząc zmianę w zachowaniu Franza wycofała się powoli w stronę kontuaru. Przycupnęła gdzieś w ciemnościach, w miejscu, do którego nie sięgał wzrok mężczyzny i obserwowała go dalej, w milczeniu.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale Franz nie przestawał się śmiać. Brzuch go rozbolał, a mimo to nie potrafił przestać. Widok roztrzaskanej główki porcelanowego marzyciela skruszył w nim coś, co rozsypywało się od dawna.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Myślisz pewnie, że jestem wariatem! – krzyknął w przerwie między jedną salwą śmiechu a drugą. – Ale ja ci powiem kto tu tak naprawdę zwariował. Oni wszyscy! – ryknął. Tym razem wybuchowi histerii towarzyszyły łzy. Potoczyły się po policzkach Franza, a on sam ze zdumieniem otarł oczy wierzchem dłoni, nie rozumiejąc skąd się wzięły.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– I nawet nie jestem smutny, dziewczyno – śmiał się dalej. Widzisz? Przecież gdybym był smutny, to nie byłoby mi teraz tak wesoło. Musisz przyznać, że to ogromne szczęście, że na siebie wpadliśmy. Siedziałaś tam sama w ciemnościach, z tą paskudną lalką, a teraz masz mnie. Na krótką chwilę, ale jednak – zarechotał z własnego, niezbyt udanego żartu i nagle umilkł. Chęć do śmiechu przeszła równie szybko jak się pojawiła. Jej miejsce zajęła wściekłość i Franz poczuł jak nagromadzona frustracja próbuje znaleźć ujście. Otarł oczy i wstał.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Gdzie jesteś, Cyganeczko? – zawołał śpiewnym tonem. – Pokaż co tam masz w tym małym plecaku. Może pomogę ci uwolnić się od jeszcze jednego maszkarona? No nie bój się, chodź do mnie – zacmokał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Zamiast tego podejrzany chrobot znów rozległ się w sąsiedniej izbie. Franz poczuł jak zimny dreszcz przebiega mu po plecach.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Nie ma się czego bać – powiedział do siebie. – Potwory przecież nie istnieją. To wymysł naszej fantazji. Bajeczka, którą karmią niegrzeczne dzieci.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Gdy podejrzany dźwięk przybrał na sile, Franz skrzyżował ramiona na piersi i postąpił kilka kroków w przeciwną stronę. Było coś dziwnie niepokojącego w tych odgłosach. Do alarmów bombowych zdążył się już przyzwyczaić i z czasem nauczył się traktować je jak błogosławieństwo, które tyle razy uratowało mu życie. Teraz jednak nie był pewien skąd, i czy w ogóle powinien spodziewać się zagrożenia.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Dziwne światełko zamigotało w mroku i Franz pewien był, że musiało mu się to przywidzieć. Udręczony umysł płatał mu figle, bo przez jedną krótką chwilę miał wrażenie, że jakaś mała, świetlista istota mruga do niego z oddali. Puszcza oczko, ale zaraz potem je zamyka i na wszystko opada ciemna kurtyna. Znów się roześmiał, ale po chwili umilkł, bo dotarło do niego na co właściwie patrzy.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>To wcale nie fantastyczne twory migotały w ciemnościach. Dokładnie na wprost okna wisiało wielkie owalne lustro w złocistej ramie. Musiał wcześniej go nie zauważyć. Stanowiło dość niecodzienny element wystroju piekarni i Franz nijak nie potrafił pojąć skąd się tam wzięło i jakim cudem nie wpadło jeszcze w ręce rabusiów. I dlaczego za pierwszym razem go nie zauważył? Tak bardzo rzucało się przecież w oczy...</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Jako dziecko czytał takie bajki. O królewnach, które traciły rozum, bo zbyt długo przyglądały się swojemu odbiciu w lustrze. O zakochanych w sobie młodzieńcach, którzy tonęli wskutek nieuwagi, zapatrzywszy się w kolor swoich własnych tęczówek. Ale Franz nienawidził samego siebie. Nienawidził tego, kim był zanim zaczęła się wojna i nienawidził tego, czym się stał, gdy zmuszony został do porzucenia resztek swojego człowieczeństwa. Gdyby nie migotliwe lustro, skręciłby kark małej Cyganeczce, tak jak zrobił to z młodym listonoszem, który przyniósł mu owiniętą w papier pajdę chleba. Nie mógł znieść litości w jego oczach. Żalu odbijającego się w czarnych źrenicach. A to przecież nie jego wojna. Dlaczego więc ludzie mu współczują? Powinni żałować sami siebie. On sobie zawsze świetnie radził.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Powierzchnia lustra była krystalicznie czysta pomimo kurzu gęsto pokrywającego pomieszczenie. Widok ten zafascynował Franza. Dziewczynka nagle gdzieś zniknęła. Przestał o niej myśleć, już jej nie szukał. Pochłonął go widok, który ukazał się jego oczom, gdy zbliżył się do gładkiej tafli. Ostatni raz przeglądał się w lustrze nim pierwsze bomby spadły na miasto. Ale wtedy nie przywiązywał większej wagi do tego, jak wygląda. Poranna toaleta kończyła się zawsze równie szybko, jak się zaczynała, a własne odbicie stanowiło bardziej jeden z elementów jej układanki. Dopiero teraz, stojąc w ciemnościach zrujnowanej piekarni, z odgłosami bębniącego deszczu i dziwnymi chrobotami w tle, uzmysłowił sobie, że zobaczył sam siebie po raz pierwszy w życiu.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Jego włosy były pozlepiane i długie, a sięgająca klatki piersiowej broda splątana. Wyglądał niechlujnie i niczym nie różnił się od reszty podobnych mu uciekinierów. Tym, co go jednak zafascynowało były jego własne oczy. Franz wytężał wzrok w ciemnościach i usiłował im się przyjrzeć. Gdzieś przecież musiał być ich zarys, kształt i wielkość źrenic. Ale niczego takiego nie zobaczył. </p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>„To wszystko dlatego, że jest tak ciemno” – pomyślał.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale pomimo oblepiającego go mroku twarz w lustrze była dziwnie oświetlona, blada i bardzo wyrazista. I te oczy... Widział, że tam są. Absurdem byłoby w ogóle pomyśleć, że został ich pozbawiony, bo przecież patrzył na samego siebie, mrugał i widział przed sobą obraz. Tyle, że ów obraz z minuty na minutę stawał się coraz bardziej nierzeczywisty. Twarz Franza robiła się coraz bardziej groteskowa. Zarost jakby zniknął, a jego miejsce zajęła gładka, niemal przezroczysta skóra, tak jasna, że mężczyzna uniósł dłoń, by jej dotknąć, ale zaraz zrezygnowany opuścił dłoń i tylko stał i patrzył na rozgrywający się na jego oczach makabryczny spektakl.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Postać w lustrze nie była już Franzem. Miała zupełnie inne rysy twarzy, pozbawiona była włosów, a jej łysa czaszka była nienaturalnie mała.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>„Aż się prosi, żeby założyć jej jakiś kapelusz” – przemknęło mu znów przez myśl.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale postać w lustrze zdawała się niewzruszona tym, co właściwie myśli sobie Franz. Jej myśli były jego myślami, a jej ruchy jego ruchami. Zupełnie, jakby byli jednym i tym samym.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Deszcz przybrał na sile i łomot uderzających o dach kropel wzmógł się jeszcze bardziej. Woda wlewała się do środka piekarni przez szczeliny w dachu i w ścianach. Franz znów zaczął się śmiać. Chorobliwie, szyderczo. Postać w lustrze się nie uśmiechała. Była poważna. Wąskie, blade usta miała zaciśnięte, a Franz wreszcie dostrzegł jej oczy. Małe, lekko ukośne, z czarnymi jak noc tęczówkami. Przeraźliwie smutne.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Nagle w budynku zrobiło się bardzo zimno. Chłód i tak dokuczał Franzowi niezmordowanie od momentu, gdy tylko przekroczył próg piekarni, ale to, czego teraz doświadczył sprawiło, że całe jego ciało pokryło się gęsią skórką i zanim zdążył się zorientować, cały się trząsł. Postać w lustrze mrugnęła do niego. Albo tak mu się przynajmniej zdawało. Coś dziwnego pojawiło się na jej twarzy . Tuż pod lewym okiem. Coś ruchliwego i żywego. Coś, co czarną smugą smugą płynęło po gładkim policzku i zatrzymało się nieopodal kącika ust. Franz w tym momencie oprzytomniał i cofnął się do tyłu, uderzając plecami o zamknięte drzwi. Postać w lustrze nie oddaliła się wraz z nim. Była w tym samym miejscu, co poprzednio.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Deszcz bębnił zawzięcie o dach. Każde uderzenie zamieniało się powoli w łomot. Franz nie mógł oderwać oczu od istoty w lustrze. Jej białe, poważne oblicze go zahipnotyzowało. Nagle coś ciepłego otarło się o jego prawą nogę. Wzdrygnął się i niechętnie oderwał wzrok od lustra. Mała Cyganeczka przycupnęła obok niego. Wielkie, błyszczące oczy wlepiła w twarz Franza. Usta, pełne małych, ostrych ząbków miała rozchylone. Uśmiechała się. Ale nie był to miły uśmiech zagubionego dziecka. Była w nim kpina i jawne szyderstwo. Franz nie był na nią zły. Śmiertelne przerażenie odebrało mu resztki odwagi, i gdy dziewczynka złapała go za nogę i przywarła do niego całym ciałem, strząsnął ją z siebie i w ostatnim, desperackim odruchu złapał za klamkę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Na dworze nie było zimno. Ziąb, który zmusił go do szukania kryjówki w zniszczonej piekarni nagle się ulotnił, a jego miejsce zajęła chmura gorąca, paląca skórę i trzewia.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Gdzieś w oddali wyła syrena, a świat dookoła niego płonął.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>A potem wszystko spowiła ciemność. </p>Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1298587796015567664.post-56081289603155369542019-12-15T16:54:00.000+01:002019-12-15T21:44:33.537+01:00Mary Sue<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.02cm; orphans: 2; text-indent: -0.02cm; widows: 2;">
<span style="font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Nie
wiem już od czego to wszystko właściwie się zaczęło. Może
jakiś udział w całym tym przedsięwzięciu zawdzięczam siłom
nadprzyrodzonym, a może po prostu jestem tym typem człowieka,
który lubi przyciągać dziwne zdarzenia i przypadki? Niemniej
jednak, nawet ja, zapatrzony w siebie, zatwardziały sceptyk musiałem
zrewidować swoje poglądy po tym, co przydarzyło mi się zeszłego
lata. Po dziś dzień zastanawiam się czego właściwie stałem się
świadkiem i co mnie podkusiło, by akurat w ten upalny, lipcowy
dzień złożyć wizytę Mary Sue.</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.02cm; orphans: 2; text-indent: -0.02cm; widows: 2;">
<span style="font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Tak
naprawdę nie nazywała się Mary Sue. Zmyśliłem to imię, stojąc
w kolejce po bułki pszenne, które zwykle odkładała dla mnie
stara sklepikarka. Jej nazwiska również nie znałem, ale lubiłem
sobie wyobrażać, że podobnie jak Mary Sue ma korzenie amerykańskie
i rodzice uraczyli ją jakimś bardziej światowym imieniem niż
mnie. W myślach nazywałem ją więc Gretą. Ciemne włosy, niemal
rzymski profil, wskazywać mogły na jej śródziemnomorskie
pochodzenie. I w sumie to w nosie miałem czy jest w rzeczywistości
wredną Cyganką, czy zwyczajną starszą panią, dorabiającą sobie
na emeryturze, grunt że zawsze odkładała dla mnie świeże bułki.</span></span></span></span></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> </span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;"> Tego
dnia, gdy udałem się z niezapowiedzianą wizytą do Mary Sue, Greta
już od progu piekarni mnie przestrzegła:</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
– <span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;">Nic
dobrego z tego nie będzie!</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;">Gdy
uniosłem wysoko brwi ze zdumienia, krzyknęła jeszcze głośniej:</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
– <span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;">No
nie róbże pan takiej wystraszonej miny!</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm; orphans: 2; text-indent: -0.04cm; widows: 2;">
<span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;"> –
Ale kiedy ja zupełnie nie wiem dlaczego pani do mnie krzyczy –
odparłem najuprzejmiej jak potrafiłem i szybko schowałem cztery
bułki do mojej siatki. Było mi wstyd, że jest taka pognieciona,
ale innej nie umiałem znaleźć w porannym bałaganie.</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
– <span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;">Ale
kiedy ja nie krzyczę do pana tylko na pana! – zagrzmiała.</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
– <span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;">Na
mnie? – zdumiałem się.</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
– <span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;">No
nie udawaj, że nie wiesz pan o czy mówię!</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
– <span style="font-family: , sans-serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;"><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-style: normal;">Nooo…
Właściwie nie do końca całkiem się orientuję w zaistniałej
sytuacji.</span></span></span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Jak zawsze starałem
się elokwencją nadrobić braki w mojej elementarnej wiedzy na temat
relacji międzyludzkich, więc zachowałem się tak, jak nakazywał
mi w danym momencie rozum. Szybko spakowałem resztę swoich rzeczy i
czym prędzej wybiegłem ze sklepu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">Jeżeli
miałem cień nadziei, że Greta puści mi to płazem, to szybko
został on rozwiany przez jej skrzek.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
– <span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">Gdzie pan mi
uciekasz jak jeszcze nie skończyłam?!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">Pobiegła
za mną i zdzieliła mnie w łysinę zwiniętą w rulon gazetą.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 1.25cm;">
– <span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">Za co to? –
jęknąłem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; text-indent: -0.02cm; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> – Już pan wiesz
za co! Najpierw robisz pan maślane oczy do mojej wnuczki, a potem
udajesz, że jej nie znasz! Powiedziała mi, że wczoraj wieczorem
minęła pana na schodach kamienicy, a pan udał że jej nie widzi!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.02cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> – Ależ to musi
być jakaś fatalna pomyłka – próbowałem się bronić, chociaż
wiedziałem, że starej nie oszukam. Rzeczywiście, poprzedniego
wieczora mijałem Rosę na schodach, ale nie miałem najmniejszej
ochoty z nią rozmawiać. Całą moją uwagę pochłonęła sprawa
pięknej Mary Sue i jej fioletowej rękawiczki. To ta rękawiczka nie
dawała mi spokoju. Nie mogłem przestać o niej myśleć. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.02cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Piękna
Mary Sue pojawiła się w moim życiu w momencie, gdy poprzysiągłem
sam przed sobą, że nigdy więcej nie otworzę serca przed żadną
ludzką istotą. Największą zaletą mojej nowej wybranki było to,
że wcale jej nie znałem, a ona zdawała się być całkowicie
nieświadoma mojego istnienia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Nasze
drogi przecięły się w pewien lipcowy poranek, gdy zatopiony we
własnych, ponurych rozmyślaniach, wpadłem prosto na nią na
skrzyżowaniu dwóch głównych ulic miasta. Stała oparta o witrynę
kwiaciarni i nonszalancko zaciągała się papierosem. Przypominała
aktorkę, dla której czas zatrzymał się w latach
dwudziestych. Pukle kasztanowych loków upięła w luźny kok,
a pojedyncze, niesforne kosmyki opadały dookoła jej anielskiej
twarzy. Oczy miała chyba zielone, chociaż z odległości, w jakiej
się znalazłem nie byłem w stanie tego stwierdzić. W chwili,
gdy tylko ją ujrzałem, wiedziałem że chcę, by dołączyła do
mojej kolekcji. Wszystko w tej kobiecie było perfekcyjne. Wyglądała
jak figura woskowa, w którą ktoś przypadkiem tchnął iskrę
życia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Mój
entuzjazm wywołany pierwszym, nieoczekiwanym spotkaniem szybko
jednak przygasł, gdy ujrzałem przysadzistego jegomościa, który
niespodziewanie zjawił się tuż obok niej. Zawadiacko zakręcony
wąs i idealnie przystrzyżona bródka świadczyć mogły o jego
wysokiej pozycji społecznej. Moje przypuszczenia się potwierdziły,
gdy Mary Sue, ująwszy go pod ramię, pomaszerowała wraz z nim do
zaparkowanego nieopodal białego lexusa. W chwili, gdy już
myślałem, że wsiądą razem do środka i odjadą w sobie tylko
znanym kierunku, piękna Mary Sue pochyliła się w stronę
mężczyzny, szepnęła mu na ucho kilka słówek, po czym w jej
dłoni wylądował zwitek banknotów. Obejrzała się przezornie
przez ramię i szybko ukryła je za dekoltem swojej sukienki.
Elegancik kiwnął jej tylko na pożegnanie głową i z piskiem opon
ruszył przed siebie. Mary Sue, zmysłowo kołysząc biodrami,
przeszła się wzdłuż krawężnika i rzuciła kilka zaczepnych
spojrzeń w stronę przejeżdżających samochodów. Gdy jej wzrok
niebezpiecznie skierował się w moją stronę, szybko skryłem
się w drzwiach pobliskiej kamienicy i od tej pory obserwowałem ją
tylko wtedy, gdy patrzyła w innym kierunku.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Trwało
to około godziny. Jak urzeczony chłonąłem każdy szczegół tej
niezwykłej scenerii i w głowie układałem sobie szczegółowy plan
działania. Myślałem zawzięcie o wszystkich tych rzeczach, które
zrobię, gdy tylko Mary Sue wreszcie znajdzie się w moim mieszkaniu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Od
tamtej pory myślałem o niej bezustannie. Co noc w pamięci
odtwarzałem każdy, najdrobniejszy element jej ubioru. Sposób, w
jaki się poruszała budził we mnie tęsknotę, z jakiej istnienia
nie zdawałem sobie wcześniej sprawy. Gdzieś głęboko,
w czeluściach mojego jestestwa przebudził się potwór,
którego zawzięcie starałem się poskromić. Od lat z powodzeniem
wymykałem się organom ścigania, co rusz zmieniając wygląd
i tożsamość, a gdy wreszcie po latach zasłużonego
odpoczynku znalazłem miejsce, które spokojnie mógłbym nazwać
domem, pojawiła się ona – Mary Sue, i zmąciła spokój mojego
umysłu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Każda
z moich poprzednich wybranek miała w sobie coś wyjątkowego.
Anastasia była pierwsza. Miała czternaście lat i wspaniałą twarz
upstrzoną rudymi piegami. To właśnie te piegi spowodowały, że
wybrałem ją spośród innych, otaczających mnie w owym czasie
dziewcząt. Nigdy nie narzekałem na brak zainteresowania ze strony
płci przeciwnej, jednak Anastasia zdawała się być całkowicie
odporna na moje wdzięki. A ja nie mogłem przestać myśleć o tych
jej piegach, filuternie zdobiących mały, lekko zakrzywiony nos.
Duże, pomarańczowe łaty pojawiały się w moich snach tak długo,
aż osobiście nie upewniłem się, że znikną z tej wiecznie
zdziwionej twarzy raz na zawsze. I wreszcie zniknęły. Wraz
z Anastasią.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Kolejna
była Viola. Dziewiętnastolatka pracująca w sklepie moich rodziców.
Zwykła, niczym nie wyróżniająca się dziewczyna, która
postanowiła trochę dorobić sobie podczas wakacji. Przez długi
czas nie zwracałem na nią uwagi. Była ode mnie kilka lat starsza,
toteż nie znajdowała się w kręgu moich bezpośrednich
zainteresowań. Sytuacja zmieniła się wraz z dorocznym jarmarkiem,
jaki organizowali moi rodzice. Wówczas to Viola pokazała mi się w
zupełnie innym świetle. Tego dnia wystąpiła w kusej, seledynowej
sukience, która dodała jej nie tylko lat, ale i osobliwego wdzięku.
Nie byłem w stanie oderwać oczu od symetrycznych nacięć, które
uwidaczniały się na jej bokach za każdym razem, gdy Viola schylała
się, by podnieść z ziemi siatki pełne pomidorów. Te nacięcia
doprowadzały mnie do szewskiej pasji! Chciałem mieć tę sukienkę!
Mieć ją, choćby tylko po to, by pozbyć się tych nacięć, wyrwać
je, zwinąć w kłębek i ukryć tak głęboko, żeby nikt ich
nigdy nie odnalazł. I tak też zrobiłem. Ukryłem je przed światem.
Wraz z Violą.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Było
ich jeszcze kilka. Ciemnoskóra Breditte i jej kręcone włosy,
pianistka Jolene, której smukłe palce fascynowały mnie do tego
stopnia, że napisałem o nich wiersz, podstarzała Gerda i jej
wymyślne okulary. Po każdej z nich zostawiałem sobie
pamiątkę. Moje trofea. Wspomnienia chwil ulotnych i echa
dawnego zachwytu. Wołanie przeszłości zamknięte w martwym
artefakcie. Kochałem te przedmioty całym swoim sercem. Nigdy jednak
niczego nie pragnąłem tak bardzo jak Mary Sue i jej fioletowej
rękawiczki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Rękawiczkę
zarejestrowałem już drugiego dnia mojej obserwacji. Dokładnie
wszystko sobie zaplanowałem. O tej samej godzinie co poprzednio,
wyruszyłem na miasto i po krótkim, nerwowym marszu znów znalazłem
się w pobliżu kwiaciarni. Poczułem jednak bolesne ukłucie
rozczarowania, gdy nie dostrzegłem nigdzie znajomej sylwetki.
Czekałem w drzwiach kamienicy około godziny, gdy wreszcie się
zjawiła. Szła powoli, przeczesując wzrokiem ruchliwą ulicę.
Lekki uśmiech błąkał się na jej wargach, a gdy muskały ją
ciekawskie spojrzenia przejeżdżających kierowców, odchylała
głowę lekko do tyłu, pozwalając puklom gęstych włosów opaść
z gracją na plecy i ramiona. Tego dnia miała na sobie letnią,
białą sukienkę, która odsłaniała więcej niż powinna.
Niezrażona tym faktem Mary Sue, maszerowała z wdziękiem tam i z
powrotem, a gdy wreszcie zatrzymał się przy niej czarny bentley,
szybko wpakowała się do środka. Wsiadając, zahaczyła jednak
torebką o drzwi samochodu i pod wpływem nerwowego szarpnięcia,
drobna rzecz wypadła z torebki wprost na chodnik. Odczekałem
chwilę, aż Mary Sue odjedzie ze swoim nowym znajomym, po czym pędem
puściłem się w stronę zguby. Dopadłem do niej w ostatniej
chwili, zanim mógł odebrać mi ją porywisty wiatr. W mojej
spoconej dłoni spoczywała piękna, zamszowa rękawiczka w kolorze
głębokiego fioletu. Była to najpiękniejsza rękawiczka, jaką
kiedykolwiek widziałem. Podniosłem ją do nosa i powąchałem.
Pachniała niezbyt apetycznie, jej powierzchnię pokrywał delikatny
aromat benzyny i czegoś bliżej nieokreślonego. W tamtym momencie
nie było dla mnie jednak niczego piękniejszego. Dotknąłem
czubkiem języka szorstkiego materiału i wyczułem kilka fałdek,
które nie powinny się tam znaleźć. Rękawiczka miała już parę
ładnych lat, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wzbudziła we
mnie jednak pragnienie tak straszne, że nie byłaby w stanie ugasić
go nawet woda pochodząca z największych oceanów świata. Musiałem
mieć tę drugą rękawiczkę. A Mary Sue zabrała ją ze sobą.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Tej
nocy, przewracając się niespokojnie z boku na bok, obmyślałem
w głowie szczegółowy plan działania. Trawiła mnie gorączka.
Bliżej nieokreślone uczucie niepokoju, które potęgowało się za
każdym razem, gdy tylko próbowałem zamknąć oczy. Nie mogłem
skupić myśli na niczym innym jak na rozpamiętywaniu każdego
szczegółu, jaki tylko udało mi się zarejestrować na tej
pogrążonej w chaosie ulicy. Przytłaczający miejski zgiełk. Smród
spalin, woń benzyny. A pośród tego wszystkiego, piękna, eteryczna
Mary Sue, jakby żywcem wyjęta z reklamowych broszur. Tak piękna,
że zupełnie nierzeczywista. Mary Sue i jej fioletowa rękawiczka,
która w dalszym ciągu spoczywała na dnie małej, beżowej torebki.
Była z nią wtedy, gdy jej właścicielka szykowała się do
popołudniowego wyjścia z domu i towarzyszyła jej, gdy
przysadzisty jegomość zachłannie zrywał z niej bieliznę na
tylnym siedzeniu czarnego bentleya. Musiałem mieć tę rękawiczkę.
Czułem, że należy do mnie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Swój
plan wcieliłem w życie już kilka dni później. Jak zwykle, o tej
samej porze znalazłem się w miejscu, z którego miałem dogodny
widok na Mary Sue. Tym razem zjawiła się przed czasem. Ubrana była
w zielony uniform, który jeszcze bardziej uwydatniał jej
zaokrąglone biodra i pokaźnych rozmiarów biust. Na widok znajomej
torebki poczułem dziwne mrowienie w niektórych partiach ciała,
szybko jednak odrzuciłem tę myśl i skupiłem się na czekającym
mnie zadaniu. Gdy kobieta zbliżyła się nieco w stronę mojej
kamienicy, wyskoczyłem z ukrycia, poprawiłem marynarkę i wolnym
krokiem ruszyłem przed siebie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Początkowo
udawałem, że śledzę przejeżdżające obok mnie samochody. Nawet
kilka razy się za jakimś obejrzałem. Nie zaszczyciłem Mary Sue
ani jednym spojrzeniem, aż niespodziewanie stanęła tuż przede
mną.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Najmocniej panią przepraszam! – wykrzyknąłem, gdy nasze ramiona
zetknęły się ze sobą, a Mary Sue nieznacznie się zachwiała w
swoich butach na wysokich platformach.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Uważaj jak idziesz, palancie! – wrzasnęła i zdzieliła mnie
prosto w głowę swoją torebką. Zasłoniłem się przed
kolejnym ciosem i wycofałem nieco. Patrzyła na mnie rozjuszona,
młoda kobieta, w której próżno było szukać Mary Sue z moich
marzeń. Nie dałem się jednak sprowokować.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Najmocniej panią przepraszam! – zawołałem, udając skruszonego.
– Zagapiłem się.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">–
To patrz pod nogi! – ofuknęła mnie. Już miała odwrócić się
do mnie plecami, gdy jednak zdobyłem się na odwagę i zagaiłem:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Jest pani absolutnie przepiękna.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> W
głowie Mary Sue musiała zapalić się ostrzegawcza lampka w
kształcie dolara, bo gdy znów się do mnie odezwała, cały jad
obecny w jej głosie zniknął. Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do
głów i odparła:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Ile jesteś w stanie mi zaproponować?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Widzę, że nie lubisz bawić się w podchody i od razu przechodzisz
do rzeczy – powiedziałem, darując sobie wszelkie konwenanse. Moja
odwaga widocznie spodobała się Mary Sue, bo na jej kształtnych
wargach zakwitł zachęcający uśmiech. Poprawiła włosy smukłą
dłonią i przechyliła kokieteryjnie głowę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Taka moja profesja, kochanie. Ale czy ciebie, aby na pewno na mnie
stać? – zapytała, rozglądając się w poszukiwaniu wozu, którym
mógłbym przyjechać. Ten przejaw skrajnego materializmu nieco mnie
zirytował, ale nie dałem tego po sobie poznać. Uśmiechnąłem się
tylko pobłażliwie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Gdyby było inaczej, w ogóle byśmy nie rozmawiali, moja droga –
odpowiedziałem najuprzejmiej jak tylko potrafiłem. Mój wzrok
powędrował w stronę dekoltu Mary Sue i poczułem przypływ
pożądania. Zgasiłem go jednak, miałem misję do zrealizowania, a
podszepty mojego zdradzieckiego ciała nie mogły mnie teraz
rozpraszać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Mary
Sue w dalszym ciągu rozglądała się niepewnie dookoła.
Zmarszczyła wąskie brwi i posłała mi pytające spojrzenie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Nie przyjechałem samochodem – odparłem, lekko zniecierpliwiony.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
To chyba nic z tego nie będzie – mruknęła i wzruszyła
ramionami.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
A to niby dlaczego? – zdumiałem się.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Tylko samochód – odparła szybko.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Ale co to za różnica? Mieszkam tu niedaleko, będzie równie
przyjemnie jak w samochodzie. Mogę ci to zagwarantować.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Tylko samochód – teraz już warknęła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">Poczułem
jak grunt usuwa mi się pod nogami. Nie miałem samochodu. Pozbyłem
się go kilka miesięcy temu, gdy zaczął mi ciążyć. Po mieście
poruszałem się głównie pieszo. Względy bezpieczeństwa.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Jaki w tym sens? – odburknąłem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Lubię odgłos skórzanej tapicerki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Co? – zapytałem głupio.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Lubię odgłos skrzypiącej tapicerki – powtórzyła spokojnie,
jakby była to najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Wyciągnęła z
torebki papierosa, zapaliła go i zaciągnęła się głęboko.
Wytrzymałem rzucone mi, wyzywające spojrzenie i stanąłem tak
blisko niej, że niemal stykaliśmy się nosami.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Mam w domu skórzaną kanapę – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Poczułem nagłą ochotę, by zedrzeć z niej ten kombinezon. Znów
upomniałem się w myślach.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Wciąż
nie wyglądała na przekonaną. Przyglądała mi się uważnie, jakby
rozważając w głowie wszystkie możliwe scenariusze.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Możemy pójść do mnie – odparła wreszcie. – Też mieszkam
niedaleko.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Zaskoczyła
mnie. Nie byłem na to przygotowany. W swoim mieszkanku, mieszczącym
się na trzecim piętrze wiekowej kamienicy miałem już wszystko
przygotowane. Nawet by się nie zorientowała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Ale ja też... – zacząłem, ale brutalnie mi przerwała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Nie mamy więc o czym mówić – rzuciła niedopałek na chodnik
i zgniotła go podeszwą buta. Już miała odwrócić się do
mnie plecami, gdy złapałem ją za drobne ramię i w panice
zgodziłem się na wszystko, co zaproponowała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Do
jej mieszkania pojechaliśmy taksówką. Znajdowało się dwie
przecznice od miejsca, w którym się spotkaliśmy, ale Mary Sue
nalegała byśmy tam pojechali zamiast wędrować w męczącym upale.
Przez całą drogę nie odezwała się do mnie ani słowem. Patrzyła
tylko przez okno, obserwując mijające nas samochody, a pomalowane
na czerwono paznokcie wbijała w uchwyt swojej beżowej
torebeczki. Chyba była zdenerwowana.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Mieszkała
w zapuszczonym, starym bloku z wielkiej płyty. Budynek miał tylko
dwa piętra, ale był tak obskurny, że zastanawiałem się jak ktoś
przy zdrowych zmysłach może w nim mieszkać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Otworzyła
drzwi wiodące na klatkę schodową nieco zardzewiałym kluczem i
zaprosiła mnie gestem do środka. Wewnątrz panował przytłaczający
półmrok i tylko cienka smuga światła, wlewająca się przez
popękaną szybkę pozwalała rozróżnić kontury poszczególnych
obiektów.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Żarówka nie działa – rzuciła krótko, jakby czytając mi w
myślach.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Powlokłem
się więc za nią długim korytarzem i po omacku wchodziliśmy po
wysłużonych schodach. Trzymałem się kurczowo poręczy, by nie
runąć w dół. Miałem lęk wysokości, a w tych egipskich
ciemnościach jeszcze bardziej się on spotęgował. Gdy stanęliśmy
wreszcie pod drzwiami jej mieszkania byłem cały zlany potem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Jak twoi sąsiedzi dają sobie tutaj radę? – wysapałem,
przekraczając próg.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Nie mam sąsiadów – odpowiedziała cicho i zamknęła za mną
drzwi. Nieco złowrogi szczęk starego zamka spowodował, że moje
ręce pokryły się gęsią skórką, ale szybko odwróciłem uwagę
od podszeptów mojej wybujałej wyobraźni. Gdy Mary Sue zapaliła
światło poczułem się nieco raźniej. Mogłem rozejrzeć się po
mieszkaniu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Było
bardzo małe. Składało się tylko z jednego pokoju i aneksu
kuchennego, za którym znajdowały się odrapane drzwi. Zapewne
przejście do łazienki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Nie masz balkonu? – zagaiłem, nieco zdziwiony tym faktem. Wszyscy
mieli balkony.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> W
odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami i rzuciła torebkę na krzesło.
Mój wzrok tęsknie powędrował w jej stronę. Mary Sue musiała się
zorientować, bo przeniosła wzrok z torebki na mnie i wypaliła:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Jesteś jakimś cholernym złodziejem, czy coś w tym guście?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Och, nie, nie! – zaprotestowałem. Policzki mnie paliły. Całą
siłą woli powstrzymałem się od zerkania w stronę obiektu mojego
pożądania i uwagę skupiłem na Mary Sue.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> W
lekko przytłaczającym świetle żółtej żarówki jej twarz
prezentowała się nieco posępnie. To, co wcześniej tak mnie w niej
urzekło gdzieś się ulotniło, a zamiast tego dostrzegłem
przeciętnej urody kobietę, z toną makijażu, która miała
maskować drobne krostki na brodzie. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Poruszony
tym faktem, wierciłem się niespokojnie, aż w końcu Mary Sue
zaproponowała mi, bym usiadł. Zająłem więc miejsce na skraju
powycieranej, zielonej kanapy i wpatrzyłem się w brudną ścianę,
na której wisiały jakieś religijne obrazy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Napijesz się czegoś? – zagaiła w końcu. Zbliżyła się w moją
stronę i przyjęła kokieteryjną pozę, opierając rękę na
biodrze.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Nie, dziękuję – odparłem. Nie czułem pragnienia. Poluzowałem
jednak kołnierzyk mojej koszuli. W mieszkaniu było bardzo gorąco i
duszno, a dookoła unosił się bliżej nieokreślony zapach. I wtedy
uderzyła mnie nagła myśl:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Dlaczego siedzimy przy zapalonym świetle skoro jest środek dnia? –
rzuciłem spojrzenie w stronę pozasłanianych okien.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Jakby
spodziewająca się tego pytania Mary Sue, uśmiechnęła się
z wyrozumiałością i usiadła obok mnie. Wyczułem zapach jej
perfum i zakręciło mi się w głowie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Lubię, gdy jest ciemno – odparła niemal szeptem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Oszołomiony
jej nagłą bliskością, wziąłem gwałtowny haust powietrza
i lekko zadrżałem. Pachniała jaśminem i czymś jeszcze.
Czymś, czego nie potrafiłem zidentyfikować. Gdy przysunęła się
tak, że jej udo niemal stykało się z moim, poczułem falę
pożądania tak silnego, że musiałem przygryźć wargi niemal do
krwi, w przeciwnym wypadku niewątpliwie wpiłbym się w te soczyste
usta, zapominając o celu mojej wizyty. Spojrzenie rzucone w stronę
torebki sprowadziło mnie nieco na ziemię, jednak Mary Sue wcale nie
miała zamiaru mi tego ułatwiać. Przysunęła się jeszcze bliżej
i z gracją położyła mi dłoń na kolanie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
To na co masz ochotę, mój drogi? – wyszeptała wprost do mojego
ucha, a ja poczułem jak zaczyna mnie ogarniać panika. Wbrew temu,
co możecie o mnie sądzić, nie miałem zbyt wielkiego
doświadczenia w tych kwestiach. Zawsze starałem się spychać
potrzeby mojego ciała na plan dalszy, a uwagę poświęcać wolałem
pragnieniom mojego skołtunionego umysłu. W tamtym momencie gotów
byłem zrobić jednak dwie rzeczy: rzucić się na Mary Sue i dokonać
aktu pojednania naszych ciał albo wybiec czym prędzej z jej
mieszkania i darować sobie dalsze podchody. Jak możecie się
domyślić, ogarnięty nagłą trwogą, nie zrobiłem nic. A
tymczasem rozochocona Mary Sue ciągnęła swoją grę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
O finansach porozmawiamy później – trajkotała. – Najpierw
powiedz mi co lubisz.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Eee – wystękałem elokwentnie. – No wiesz... Ja... Lubię...
Lubię jak kobieta jest eee... Na górze – wypaliłem,
przypominając sobie płytkie teksty z seriali, jakie zwykłem
oglądać w wolnym czasie. Ona jednak, najwidoczniej przyzwyczajona
do podobnych wyznań, pokiwała lekko głową i filuternie
zatrzepotała rzęsami. Gdy nachyliła się w moją stronę,
eksponując bardziej biust, odwróciłem wzrok i poszukałem
spojrzeniem obiektu moich westchnień – małej, beżowej
torebeczki, dla której się tu znalazłem. W końcu pragnienie
posiadania pięknej, fioletowej rękawiczki zwyciężyło i
postanowiłem działać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Drżącą
rękę przełożyłem ponad ramieniem Mary Sue i delikatnie musnąłem
opuszkami palców jej skórę. Kobieta spojrzała na mnie spod
zmrużonych powiek i zmysłowo się uśmiechnęła. Już miałem się
nachylić, by wpić się w te kuszące wargi, gdy moja wybranka
oswobodziła się nagle z mojego uścisku i podskoczyła jak
oparzona.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Pozwól, że zgaszę światło! – zawołała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Zanim
w jakikolwiek sposób zdołałem zaprotestować, spowiła nas
nieprzenikniona ciemność. Mary Sue ponownie usadowiła się obok
mnie, teraz już nieco śmielsza. Ja z kolei, straciwszy z oczu
torebkę, poczułem jak opuszcza mnie resztka odwagi. Narastająca we
mnie wściekłość potęgowała się z każdą minutą, a gdy w
końcu kobieta złożyła pocałunek na moim podbródku, zacisnąłem
dłonie w pięści i postanowiłem poddać się jej pieszczotom, w
każdej chwili gotowy, by przejść do kontrataku.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Ku
mojemu zdziwieniu, było całkiem przyjemnie. Mary Sue, starając się
rozbudzić moje pożądanie i ciekawość, zdecydowała się na pewną
zachowawczość w działaniu. Nie była zbyt nachalna, toteż po
pewnym czasie nieco się rozluźniłem i pozwoliłem, by usiadła mi
na kolanach. Gdy znalazła się tak blisko, że jednym ruchem mógłbym
strącić jej piękną główkę, poczułem dziwne łaskotanie gdzieś
w okolicach lewego ucha. Wzdrygnąłem się nieco i odrzuciłem
od siebie myśl o robactwie, zamieszkującym niedostępne zakamarki
jej mieszkania. Pogładziłem rozochoconą Mary Sue po włosach
i oddałem kolejny pocałunek. Po chwili łaskotanie się
powtórzyło, toteż sięgnąłem wolną ręką do ucha, ale niczego
tam nie wyczułem. Mimo to, dziwne uczucie znów się pojawiło. Tym
razem towarzyszyło mu coś jeszcze. Tuż przy uchu zarejestrowałem
dźwięk o bardzo niskiej częstotliwości. Był na tyle cichy,
że mógłby z powodzeniem utonąć w feerii innych, zwyczajnych
dźwięków, gdyby nie fakt, że zdawał się płynąć gdzieś z
głębi siedzącej na mnie partnerki. Początkowo nie byłem w stanie
przypisać go do czegokolwiek, potem w mojej głowie pojawiła się
absurdalna myśl, że taki dźwięk musi wydawać z siebie osoba na
łożu śmierci. Cichutki charkot zwiastujący rychłe pożegnanie
z życiem. Zaśmiałem się w duchu, rozbawiony własnym
poczuciem humoru i próbowałem odepchnąć od siebie te
makabryczne myśli.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Gdy
Mary Sue zabrała się za rozpinanie guzików mojej koszuli, dobiegł
mnie kolejny odgłos. Nieco dalszy, stłumiony, ale słyszałem go
wyraźnie. Był niczym zgrzyt paznokci na szkolnej tablicy.
Uporczywy, nieznośny i tak, musiałem przyznać to sam przed sobą,
przerażający. Dochodził zza zamkniętych drzwi, na które
zwróciłem uwagę, wchodząc do mieszkania. Przypominał drapanie.
Zjeżył włosy na moim karku i spowodował, że brutalnie odsunąłem
przytulającą się do mnie kobietę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Słyszałaś? – zapytałem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Co takiego? – mruknęła Mary Sue, wyraźnie niezadowolona.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Masz w domu psa? Albo kota? Coś tam chyba drapie za drzwiami. Może
chce wyjść.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Nie trzymam tu zwierząt – warknęła. – Może w końcu się
rozluźnisz i przestaniesz wymyślać?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Nic
nie odpowiedziałem, poddałem się kolejnym pocałunkom, ale zamiast
skupić uwagę na przyjemności płynącej z obcowania z piękną
kobietą, cały czas nasłuchiwałem. Przez jedną krótką chwilę
wydawało mi się, że coś nie tylko drapie, ale i porusza się za
drzwiami, ale szmer, który usłyszałem znikł równie szybko jak
się pojawił. Drapanie jednak nie ustało. Rytmiczne pociągnięcia
niewidzialnych pazurów na zbutwiałym drewnie. Poczułem jak ogarnia
mnie irracjonalny lęk. Nie wiedziałem, czego tak właściwie się
obawiam. To ja byłem przecież tym złym. Przyszedłem do mieszkania
obcej kobiety z zamiarem zrobienia jej krzywdy. Co więc napawało
mnie takim przerażeniem?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Chwyciłem
Mary Sue mocno za włosy i przyciągnąłem zaborczym gestem do
siebie. Wyraźnie ją to rozochociło, bo zaczęła chichotać i
delikatnie przygryzła swoimi drobnymi ząbkami płatek mojego ucha.
Było to całkiem przyjemne, pozwoliłem jej więc na tę niewinną
pieszczotę. Tym razem zacisnęła usta nieco mocniej, a ja poczułem
ostry ból, promieniujący aż do skroni. Coś ciepłego spłynęło
mi po szyi i dopiero wtedy ocknąłem się z chwilowego zamroczenia.
Nie musiałem zapalać światła, by wiedzieć, że to krew.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Au! – syknąłem i odsunąłem ją od siebie. Mary Sue jednak
przylgnęła do mnie z powrotem. Zarzuciła mi ręce na szyję i
wbiła ostre paznokcie w moje ramiona.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Boisz się? – zarechotała, a jej zmysłowy głos zamiast wzbudzić
we mnie pożądanie spowodował, że oblałem się potem. Coś było
nie tak. Z nią i z tym miejscem. I z tym, co rozbijało
się za zamkniętymi drzwiami.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Straciłem
resztki cierpliwości i gdy Mary Sue nachyliła się w moją stronę,
by znów mnie pocałować, oswobodziłem się z jej uścisku i
podniosłem się z kanapy. Mój wysiłek okazał się jednak
daremny, bo chwilę potem wylądowałem na pokrytej kurzem podłodze.
Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a w moich uszach rozległ się
złowieszczy pisk. Czułem, że jeszcze chwila i stracę
przytomność. Zamazany obraz wirował mi przed oczami, a ciemność
mieszała się z rozbłyskami dziwnego, pomarańczowego światła.
Miałem wrażenie, że Mary Sue przygwoździła mnie całym swym
ciężarem do podłogi. Wyciągnąłem ręce, by chwycić ją za
włosy, ale moje dłonie natrafiły na próżnię. Nikogo nade mną
nie było. A mimo to, coś nadal przygniatało mnie do ziemi. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">Z
moich ust wydobył się cichy charkot i ostatkiem sił uniosłem
głowę. Mój rozbiegany wzrok mimowolnie powędrował w stronę
tajemniczych drzwi. Były uchylone. Coś, co jeszcze chwilę temu
próbowało się stamtąd wydostać, znalazło się na zewnątrz.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Spanikowany,
zacząłem wierzgać nogami, by zrzucić z siebie nieznośny ciężar.
Gdzieś z tyłu głowy słyszałem uporczywy, piskliwy głosik, który
podpowiadał mi, że powinienem jak najszybciej opuścić to miejsce.
Rzucić wszystko w diabły i ratować własną skórę. Tyle, że nie
byłem w stanie tego zrobić. Nieznana siła odebrała mi czucie w
całym ciele. Leżałem tam, pośrodku niczego, otoczony pustką i
czekałem aż zakończy się moje życie. Czy tak samo czuły się te
wszystkie kobiety, gdy w piwnicy mojego domu czekały na egzekucję?
Anastasia, Viola, Breditte, Jolene, Gerda... Pamiętałem je
wszystkie. Moje trofea. A Mary Sue miała stać się jednym z nich.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Poczułem
jak moje powieki powoli opadają, a świat zamyka się nade mną. To,
co przygwoździło mnie do podłogi objęło swoimi niewidzialnymi
ramionami całe moje ciało. Głowę, klatkę piersiową, nogi.
Pogrążyłem się w śmiertelnym marazmie, z którego miałem
się już nigdy nie obudzić. Spłynął na mnie spokój, jakiego
dawno nie zaznałem. Trwał jednak tylko krótką chwilę, po której
nastąpiło brutalne przebudzenie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Gwałtowny
wstrząs zachwiał posadami budynku. Szyby w oknach niebezpiecznie
zadygotały, a z sufitu posypał się tynk. Moje usta wypełniły się
krwią, a ja podniosłem się z ziemi, krztusząc się i plując.
Niewidoczny ciężar ustąpił i mogłem wreszcie rozejrzeć się
dookoła. Niczego jednak nie spostrzegłem. Chwyciłem się krawędzi
kanapy i umęczony opadłem na poduszki. Mary Sue nigdzie nie było.
Przynajmniej nie w moim bezpośrednim sąsiedztwie. Raz jeszcze
splunąłem na podłogę i otarłem usta wierzchem dłoni. Krew miała
nieprzyjemny, metaliczny posmak.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> </span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> –
Hej, gdzie jesteś? – zawołałem. Było mi już wszystko jedno.
Jeśli to, co przed chwilą mnie spotkało miało się powtórzyć,
to kierowany wściekłością, wolałem wyjść temu naprzeciw. Ale
nie doczekałem się odpowiedzi. Mary Sue gdzieś zniknęła, a ja
postanowiłem wykorzystać to, że zostałem sam.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Podniosłem
się z kanapy i po omacku powędrowałem w stronę, gdzie zgodnie z
moimi przypuszczeniami powinien znajdować się przełącznik
światła. Gdy znalazłem się tuż obok drzwi, przesunąłem
niezdarnie ręką po ścianie i gdy opuszki moich palców napotkały
niewielką wypukłość, gorączkowo wcisnąłem przycisk. Najpierw
jeden, potem drugi. Nic się nie wydarzyło. Pomieszczenie w dalszym
ciągu spowijała ciemność. W tamtym momencie ciężko było mi
uwierzyć, że jest środek dnia, a umęczeni mieszkańcy miasta
szukają wytchnienia w miejscach takich jak to. Z dala od słonecznego
żaru, jaki lał się z nieba.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Wciskałem
guziki na przełączniku z częstotliwością szaleńca, któremu
grunt usuwa się pod nogami, a gdy już pogodziłem się z myślą,
że moje wysiłki niczego nie zmienią, rozklekotana lampa na suficie
nagle ożyła i zalała pokój ciepłą poświatą. Oślepił mnie
ten nagły rozbłysk światła, zasłoniłem więc oczy rękawem.
Zdążyłem jednak potwierdzić to, czego już wcześniej się
domyśliłem. Zostałem w mieszkaniu sam. Nie miałem pojęcia, dokąd
udała się Mary Sue, ale ucieczka prawdopodobnie uratowała jej
życie. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">W
tamtym momencie byłem zdolny do wszystkiego, i gdyby tylko znalazła
się w pobliżu, zrobiłbym z niej krwawą miazgę. Zacząłem
już nawet obmyślać szczegółowy plan zgładzenia kobiety, ale
wówczas coś innego przykuło moją uwagę. Beżowa torebka była na
swoim miejscu. Spokojna, cierpliwa, czekała na mnie wraz z całą
swoją zawartością. Nie tracąc czasu, dopadłem do niej i jednym,
brutalnym szarpnięciem rozerwałem zamek. Na podłogę wypadło
kilka szminek, lakier do paznokci, nieotwarta paczka prezerwatyw i
samotna, fioletowa rękawiczka. Odrzuciłem torebkę na bok i cały
drżąc z emocji, schyliłem się po swoją własność.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Nie
dane mi jednak było nacieszyć się swoją zdobyczą. Z chwilą, gdy
tylko moje palce zacisnęły się na rękawiczce, światło w
mieszkaniu znów zgasło, a tym razem zapadnięciu ciemności
towarzyszył upiorny, obezwładniający wrzask, o tak wysokiej
częstotliwości, że żarówki, znajdujące się w lampie
eksplodowały i szkło rozsypało się po podłodze. Jeden z kawałków
drasnął mnie w czoło i po chwili poczułem jak krew zalewa mi
prawe oko.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">
Przeklinając i potykając się o meble, zacząłem cofać się w
kierunku drzwi. Po drodze przewróciłem stolik i znajdujące się na
nim szklanki, wraz z zawartością wylądowały na ziemi. Gdy
wreszcie dotarłem do wyjścia, ścisnąłem mocno rękawiczkę,
gotów zabić, byle tylko ocalić swoją zdobycz i obejrzałem
się przez ramię. Gdybym tego nie zrobił, wszystko mogłoby
potoczyć się zupełnie inaczej. Wybiegłbym z mieszkania, z
rękawiczką w garści i nigdy więcej nie musiałbym myśleć o Mary
Sue i jej przeklętym mieszkaniu. Nie byłem jednak w stanie
pohamować ciekawości, i gdy tylko mój wzrok przyzwyczaił się do
panującego mroku, w kącie pokoju dostrzegłem coś, co spowodowało,
że całe moje ciało pokryło się gęsią skórką. Nie wiedziałem,
na co właściwie patrzę. Czy była to senna mara, wytwór mojej
wybujałej wyobraźni, czy postać, którą spostrzegłem była tam
naprawdę? W najodleglejszym kącie pokoju, tak wysoka, że jej
otulona ciemnością, niewidzialna głowa sięgała niemal sufitu.
Ale była tam. Stała w milczeniu, z rozdziawionymi ustami,
wpatrzona we mnie, jakby nierozumiejąca tego, co się dzieje.
Wyłupiaste oczy, głęboko osadzone w jej bladej twarzy patrzyły na
mnie z mieszaniną strachu i goryczy, a ja poczułem, że po moim
udzie ścieka coś ciepłego. Niemy krzyk wyrwał się z moich ust,
gdy zobaczyłem, że zjawa się do mnie uśmiecha. Było w tym
wszystkim jakieś jawne szyderstwo, nuta ironii i kpina. Jak u
tego kolorowego kota z jednej z opowieści mojego dzieciństwa. Tego,
który uśmiechał się do bohaterki z korony wysokiego drzewa, a
potem zabrał ją w podróż po krainie abstrakcji i absurdu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Przerażenie
odjęło mi nie tylko mowę. Nie byłem w stanie zaczerpnąć tchu.
Miałem wrażenie, że umieram. Jeżeli nigdy nie zaznaliście
prawdziwej trwogi, nie będziecie w stanie zrozumieć tego, jak się
wówczas czułem. W jednej chwili stałem tam, wpatrzony w
drwiące ze mnie, blade widmo, a w drugiej pędziłem jak
oszalały rozgrzaną od słońca ulicą, nie zważając na krytyczne
spojrzenia rzucane mi przez przechodniów.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Rękawiczki
pozbyłem się wkrótce po opuszczeniu mieszkania. Rzuciłem ją pod
przejeżdżający samochód i nie obejrzałem się za siebie ani
razu. Rozbijające się w mojej piersi serce nie uspokoiło się
nawet wtedy, gdy przekroczywszy próg własnego domu, zaryglowałem
drzwi na klucz i w pośpiechu zacząłem opróżniać
szafy. W ciągu niecałej godziny byłem już spakowany. Zabrałem ze
sobą tylko to, co niezbędne. Pozbyłem się nawet wszystkich
pamiątek po poprzedniczkach Mary Sue. Wrzuciłem je do jeziora
i gorzko płakałem, gdy patrzyłem jak osuwały się powoli na
dno.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Nie
wróciłem już do tego miasta. Przerażające widmo o wyłupiastych
oczach nie przestawało mnie prześladować. Widziałem je każdej
nocy, gdy mój udręczony umysł zasnuwała pajęczyna niespokojnego
snu. Przebudzałem się za każdym razem, gdy w sennych marzeniach
pojawiała się wysoka, czarna postać o bladej twarzy. Drżałem i
płakałem, gdy widziałem ten sam, szyderczy uśmiech u osób, które
mijały mnie na ulicy. Czułem, że zaczynam popadać w coraz większy
obłęd. Gdziekolwiek się nie ruszyłem, zjawa podążała za mną.
Dostojna, milcząca. Wiedziałem, że nigdy mnie nie opuści.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Nawet
teraz, gdy siedzę w ciemnym, hotelowym pokoju i piszę te słowa w
blasku pojedynczej lampy, czuję jej oddech na swoich plecach.
Widziałem ją w twarzy recepcjonisty, gdy wręczał mi klucz i w
oczach podstarzałej pokojówki, która przyniosła mi pościel.
Towarzyszyła mi nawet wtedy, gdy jechałem windą na czwarte piętro,
a dookoła mnie skakała cała gromadka dzieciaków. Wszystkie miały
ten sam, kpiący uśmiech. Podobnie jak ich rodzice.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Całe
szczęście, dzisiejsza noc będzie moją ostatnią. Wszystko już
przygotowałem. Zadbałem o każdy, najdrobniejszy szczegół.
Postaram się nie narobić zbyt wiele hałasu. Uregulowałem
wszystkie długi, pożegnałem się z kilkoma osobami, z którymi
utrzymywałem jeszcze sporadyczny kontakt. Mówiłem, że wyjeżdżam
w interesach i mogę być poza zasięgiem przez dłuższy czas.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Sam
nie wiem dlaczego postanowiłem spisać tę historię. Moje słowa i
tak niczego nie zmienią, a cała ta opowiastka zostanie włożona
między bajki i odstawiona na półkę, gdzie obrośnie kurzem i po
latach nikt nie będzie o niej pamiętał. Dla mnie jednak stała się
namacalnym dowodem na to, że tym światem rządzą siły, z których
istnienia nie zdajemy sobie nawet sprawy. Targają nami namiętności,
których pochodzenia nie rozumiemy, a gdy pozwalamy naszym demonom,
by nami zawładnęły, materializują się przed naszymi oczami w
najmniej oczekiwanych kształtach i formach, po to tylko, by z roli
drapieżników zdegradować nas do roli ofiary.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Czuję
na karku jej oddech. Czy to sama śmierć stoi tam za drzwiami
i czeka aż skończę pisać swoje wyznanie? </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Położyłem
obok rękawiczkę. Tę, którą Mary Sue zgubiła na ulicy zeszłego
lata. Tylko tej jednej rzeczy nie potrafiłem się pozbyć. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"> Słyszę
za drzwiami cichy jęk, połączony z niecierpliwym
westchnieniem. Jeśli to naprawdę śmierć, to musi być bardzo
znużona. Czekała w końcu tak długo. </span></span>
</div>
<br />Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-1298587796015567664.post-75931352119506270042019-08-07T17:48:00.000+02:002019-08-07T17:50:29.559+02:00Cyklop
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Kaziu, proszę cię, przestań! Przestań wreszcie płakać!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Chuda,
żylasta dłoń matki spoczęła na ramieniu ośmioletniej
dziewczynki. Drobne ciałko zadygotało, wąskie usta rozchyliły
się, ale nie wydobył się z nich żaden inny dźwięk poza
przeciągłym szlochem. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Wysoka,
wypudrowana kobieta o łabędziej szyi i krótkich blond włosach,
pchnęła dziewczynkę na miękką sofę i wróciła do swoich
codziennych obowiązków. Otworzyła szafę i zabrała się za
kompletowanie stylizacji na dzień jutrzejszy. Obejrzała ze
wszystkich stron wielką spódnicę w czerwone grochy, pokręciła
nosem, po czym odłożyła ją z powrotem na półkę. Podobny los
spotkał zieloną sukienkę z białą kokardą oraz staromodną
bluzkę w żółte pasy. Gdy wreszcie wybór padł na elegancki golf
w kolorze waty cukrowej, zwróciła się do siedzącego w skórzanym
fotelu męża:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Rusz tyłek sprzed telewizora i zrób coś – wskazała głową na
pochlipującą Kazię.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Barczysty
mężczyzna z sumiastymi wąsami oderwał wzrok od młodej lwicy,
ścigającej ranną gazelę i zwrócił obojętną twarz w stronę
dziewczynki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Co się stało? – zapytał tępo.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Na
twarz dziecka wstąpił wielki rumieniec. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Od godziny tak beczy i nie mogę jej uspokoić – skwitowała
kobieta i przewróciła oczami.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Kaziu, chodź do taty – rzekł zachęcająco i dopiero wtedy mała
umilkła. Mężczyzna wyglądał groźnie i choć inteligencją nie
grzeszył, serce miał po właściwej stronie klatki piersiowej. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Kazia
posłusznie wdrapała się ojcu na kolana. Szorstka, pomarszczona
dłoń otarła resztki łez z jej policzków i spoczęła na
rudowłosej główce.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
No, to opowiadaj co się stało – zachęcił ją. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Westchnęła
tylko i znów bliska płaczu, wyjąkała:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
N-nie chcę tam wracać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Gdzie nie chcesz wracać?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Do szkoły – powiedziała bardzo cicho.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Ale dlaczego? Dzieci w twoim wieku muszą chodzić do szkoły. Czy
ktoś ci zrobił jakąś krzywdę?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Dziewczynka
pokręciła przecząco głową.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Dostałaś jakąś złą ocenę i nauczycielka na ciebie nakrzyczała?
Jeśli tak, to jutro rano tam pójdę i z nią poważnie
porozmawiam.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Kazia
znów zaprzeczyła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Co w takim razie się wydarzyło?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
To przez Julkę – zadygotała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Coś ci zrobiła? – pytał dalej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Nie – odpowiedziała szybko i zaczerpnęła powietrza. – To przez
historię o pokoju sto pięć.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Jaką historię?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
B-bo tam jest zamknięty mały chłopiec – wydusiła z siebie, a
spojrzenia mężczyzny i jego żony się skrzyżowały. Kobieta
odłożyła na bok czarne spodnie, które właśnie wyjęła z szafy
i usiadła na krawędzi sofy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Jaki chłopiec? O czym ty mówisz? – ofuknęła córkę, która na
dźwięk jej podniesionego głosu znów zaczęła płakać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
J-Julka opowiedziała mi, że w pokoju sto pięć, na pierwszym
piętrze zamknięty jest mały chłopiec – kontynuowała, a łzy
ściekały jej po brodzie. – Gdy w szkole jest bardzo cicho,
słychać drapanie w drzwi i jęki. Julka na początku myślała, że
to jakieś zwierzę, ale okazało się, że…</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Kaziu… – powiedział łagodnie ojciec. – Chyba zdajesz sobie
sprawę, że twoja koleżanka to wszystko wymyśliła?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Dziewczynka
energicznie pokręciła głową i zacisnęła małe piąstki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Ale ja słyszałam… Słyszałam go!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Kaziu – ciągnął cierpliwie ojciec. – Dobrze wiesz, że Julka
ma bujną wyobraźnię. Pamiętasz historię z powieszonym pieskiem,
którą ci opowiedziała na początku roku szkolnego? Tak się
zarzekała, że widziała jak woźny zostawił go na płocie, by
zdechł, ale taka sytuacja nie miała w ogóle miejsca. A ty
niepotrzebnie przez nią płakałaś.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Na
wspomnienie tej makabrycznej opowiastki Kazia znów zaczęła
dygotać. Wbiła ząbki w nadgarstek i spojrzała rozpaczliwie
na ojca. On jednak ciągnął dalej:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Przecież ktoś by to w końcu zauważył, tym bardziej, że według
wersji Julki był to wielki czarny pudel, należący do dyrektorki.
Tymczasem nie znaleziono ani ciała, ani krwi, ani…</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Och, zamknij się – przerwała mu żona niecierpliwie, chwyciła
Kazię i postawiła ją zdecydowanym ruchem na podłodze. –
Wygadujesz takie farmazony, że aż żal tego słuchać. A ty, młoda
damo, powinnaś już spać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Kazia
rzuciła jej lękliwe spojrzenie i jeszcze głębiej wcisnęła
piąstkę do ust.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Dwadzieścia minut
później leżała już w pidżamie pod kołdrą, patrząc błagalnie
na gaszącą światło matkę, a przez dziecięcą główkę
przelatywały szybko obrazy, które zdołała wychwycić w ciągu
dnia. Będąc dzieckiem niezwykle wrażliwym na kształty, kolory
i zapachy, bez trudu wyobraziła sobie, że oto znów siedzi w
wyłożonej boazerią sali lekcyjnej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Pani Romanowicz,
ciemnooka stara panna, gustująca w znacznie młodszych od siebie
mężczyznach, pisała właśnie coś zawzięcie na zabrudzonej kredą
tablicy, gdy uwagę Kazi przyciągnęła scenka, jaka rozgrywała się
na szkolnym dziedzińcu. Ze swojego miejsca, położonego tuż obok
wysokiego okna, miała doskonały widok na rozległy plac oraz
zasypane śniegiem boisko.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Stalowo-szare
chmury płynęły leniwie po niebie, w każdej chwili gotowe
obdarować mieszkańców kolejną porcją białego puchu. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Nie przeszkadzało
to najwyraźniej trójce starszych od niej chłopców, którzy
rzucali się przed szkołą śnieżkami. Ich stłumiony przez okienne
szyby śmiech docierał do niej z oddali, ale nawet z tej
odległości była w stanie dostrzec jak świetnie się razem bawią.
W pewnym momencie jeden z nich wskazał ręką na coś, co
musiało znajdować się w górnej części gmachu szkoły.
Pozostali dwaj odwrócili zakapturzone głowy w tamtym kierunku
i zaczęli intensywnie wypatrywać tego, co przykuło uwagę ich
kolegi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">To
pewnie jakiś ptak” – przemknęło dziewczynce przez myśl.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Sala,
w której odbywała się lekcja znajdowała się na przedostatnim
piętrze wysokiego budynku. Nad nią był już tylko strych i
pozamykane na klucz pomieszczenia gospodarcze.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> W
pewnym momencie do wrażliwych uszu Kazi dotarł dziwny dźwięk. Czy
ktoś przesuwał po podłodze jakiś ciężki mebel? Ale to przecież
niemożliwe, bo pokoje na górze są puste. Wszyscy o tym
wiedzą. Nawet łobuz Janek, któremu udało się przed miesiącem
zakraść na ostatnie piętro.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Jeden
z chłopców, ten najwyższy, w pomarańczowej kurtce, przyłożył
dłonie do oczu i usiłował dojrzeć coś, co najwyraźniej w
dalszym ciągu było widoczne z miejsca, w którym stał. A może to
robotnicy weszli na dach i zabrali się za odśnieżanie? Przecież
już kilka razy tak się zdarzyło i wówczas siedzący w klasie
uczniowie mogli podziwiać spadające na ziemię lodowe czapy,
rozbijające się o betonowy chodnik. Tak, to było najbardziej
rozsądne wytłumaczenie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Myśli
Kazi powędrowały w stronę zadania matematycznego, które
nauczycielka rozpisywała na tablicy. Dziewczynka ścisnęła mocniej
spoczywające w jej dłoni pióro i zabrała się za
przepisywanie. Przez kilka minut skrobała zawzięcie po kratkowanym
papierze, po czym znów zerknęła na dziedziniec. Chłopcy zniknęli.
</span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Szuranie na poddaszu
znów się powtórzyło. Przeciągłe, uporczywe, irytujące. Jakby
ktoś przesuwał ciężki obiekt z kąta w kąt, nie mogąc się
zdecydować gdzie go postawić.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Rozejrzała
się uważnie po klasie, ale wszyscy uczniowie pogrążeni byli w
milczeniu i zdawali się nie zwracać uwagi na dochodzące z góry
odgłosy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Psst! – doszedł ją cichy szept tuż obok. Zerknęła w prawo i
ujrzała roześmianą twarz Julki, zajmującej sąsiednią ławkę. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Kazia
uniosła wysoko brwi i spojrzała z trwogą w stronę nauczycielki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Chcesz wiedzieć co to? – zapytała ją koleżanka.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Pewnie robotnicy – odparła cichutko.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
To Grzegorz – wypaliła Julka i zamilkła. Wpatrywała się
znacząco w twarz koleżanki, ale Kazia wzruszyła tylko ramionami i
zignorowała ją. Lęk przed reakcją pani Romanowicz był w tej
chwili większy, aniżeli jej zainteresowanie tajemniczymi odgłosami
rozlegającymi się na poddaszu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Julka
nie dawała jednak za wygraną i po zakończonej lekcji odciągnęła
ją na bok.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Chcesz dowiedzieć się czegoś więcej? – zaatakowała ją, gdy
Kazia z wielkim plecakiem wlokła się zatłoczonym korytarzem.
Zatrzymała się i wpatrzyła z niedowierzaniem w twarz dziewczynki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Skąd wiesz, że tam ktoś jest? – zapytała uprzejmie. – Pan
Horacy mówił, że wszystkie pokoje na górze są puste.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Horacy, Horacy – zakpiła Julka i zatrzepotała brązowym
warkoczem. — On ciągle pije, nie wie nawet co się dzieje w
szkole. Pamiętasz przecież historię z psem dyrektorki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Kazia
wbiła mocno zęby w dolną wargę, a drżące ręce schowała szybko
do kieszeni spodni.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
No więc chcesz posłuchać czy nie?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Nie wiem… – odparła z pewnym wahaniem, ale już po chwili
podreptała posłusznie za swoją rezolutną koleżanką. Wypatrzyły
wolną ławkę gdzieś w połowie korytarza i usiadły. Jak cudownie
było zdjąć z pleców ten morderczy ciężar! Czerwony plecak z
Myszką Miki postawiła na zabrudzonej posadzce i wbiła wzrok w
twarz Julki. Małe, sprytne oczka szybko zlustrowały korytarz, aż w
końcu zatrzymały się na wystraszonej Kazi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
No chyba się nie boisz! – zakpiła dziewczynka, a jej rozmówczyni
podskoczyła na dźwięk szczebiotliwego głosu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Pewnie, że nie! – zaperzyła się.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
No to słuchaj – schyliła się tak, by tylko Kazia mogła ją
usłyszeć. – Wiem od kilku osób, że pomieszczenia na górze
wcale nie są takie opustoszałe, jak mogłoby się zdawać. Dyrekcja
chce byśmy tak myśleli. A poza tym, stary Horacy też na pewno wie
co się tam znajduje.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
A co się tam znajduje?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Od jakiegoś czasu w szkole rozlegają się dziwne dźwięki –
kontynuowała. – Na co dzień tak tego nie słychać, ale gdy
korytarze pustoszeją, usłyszeć można płacz i ciche stukanie.
Jakby ktoś próbował wydostać się z zamkniętego na klucz pokoju.
Z początku myślałam, że to tylko takie głupie gadanie, ale odkąd
Janek trafił na górę, cały czas opowiada o tym, że gdy stanął
pod drzwiami pokoju sto pięć, usłyszał głośne drapanie o ścianę
i płacz. Ktoś tam jest uwięziony i nie może wyjść.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Kazia
zadrżała. Julka, widząc, że jej opowieść trafiła na podatny
grunt, cała się rozpromieniła i przystąpiła do dalszego
relacjonowania.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Z początku myśleliśmy, że mamy w szkole ducha. Wiesz, takiego co
to zginął tragicznie i jego dusza nie może zaznać spokoju.
No nie patrz na mnie takim przerażonym wzrokiem – zganiła swoją
słuchaczkę. – Ale im dłużej się nad tym zastanawialiśmy, tym
większego sensu zaczęła dla nas nabierać historia, która kiedyś
krążyła po szkole. To taka w sumie legenda, o jednookim
chłopcu, którego zamknęła tam dyrektorka, w obawie przed tym,
żeby nie zniszczył jej kariery.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Jak to?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Ten chłopiec to niby jej nieślubny syn, owoc romansu z pracującym
tu niegdyś woźnym. Nie, nie z Horacym – uspokoiła ją. Kazia
patrzyła na Julkę z mieszaniną strachu i podziwu. Nie spotkała
jeszcze dziewczynki, która wiedziałaby tyle o życiu dorosłych.
Imponowało jej to.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
I dlatego go tam zamknęła? Żeby nikt się o tym nie dowiedział?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Dokładnie! Poza tym, gdy chłopiec był mały uległ strasznemu
wypadkowi, w wyniku którego stracił oko, a jego matka, zamiast
zawieźć go do szpitala, zamknęła go zakrwawionego w tym właśnie
pokoju.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
To straszne! – krzyknęła Kazia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Wszyscy myśleliśmy, że to zwykła ściema, ale sama dzisiaj
słyszałaś te odgłosy, a i Janek mówił o drapaniu i płaczu.
Grzegorz jest tam zamknięty od lat i nic nie można z tym
zrobić!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Ale m-może powinniśmy iść z tym na policję? – zapytała Kazia
nieśmiało.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Chyba żartujesz! Jeśli dyrektorka faktycznie miała syna, to jego
zaginięcie nie powinno ujść uwadze policji. Skoro zniknął w
tajemniczych okolicznościach, to władze już dawno o tym wiedzą, a
nic z tym nie robią. Może się boją? – dodała teatralnym
szeptem, by jeszcze bardziej podkreślić wagę opowiadanej historii.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
To co możemy zrobić?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Nie
musiała długo czekać na odpowiedź. Piętnaście minut później
stała już obok Julki na schodach wiodących na ostatnie piętro.
Poczekały cierpliwie aż inne dzieci wraz z nauczycielami
rozejdą się po salach, i wykorzystując godzinną przerwę między
lekcjami, postanowiły zakraść się na strych. Był to oczywiście
pomysł Julki. Lękliwa Kazia nigdy by się nie pokusiła o taką
wyprawę, ale nie śmiała odmówić przebojowej koleżance.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Gdy
na korytarzu zapadła senna cisza, podreptały cichutko na górę,
raz za razem zerkając przezornie za siebie. Wpadłyby w niezłe
tarapaty, gdyby ktoś zauważył, że zamiast odrabiać lekcje w
szkolnej świetlicy, włóczą się tam, gdzie nie powinny.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Korytarz
był pogrążony w ciemnościach, a jedynym źródłem światła było
małe, zakratowane okienko umiejscowione w sąsiedztwie tajemniczego
pokoju. Ledwie ich drobne nóżki dotknęły ostatniego stopnia
stromych schodów, dziewczynki zarejestrowały stare, zbutwiałe
drzwi, które wyglądały tak, jakby nikt ich od dawna nie otwierał.
Nawet w spowijającym poddasze mroku dostrzec można było
długie girlandy pajęczyn, kołyszące się w podmuchach zimowego
powietrza, wpadającego do środka przez szparę w oknie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Lepiej wracajmy zanim ktoś nas złapie – szepnęła Kazia. Całe
ramiona pokryte miała gęsią skórką.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Nikogo tu nie ma – odparła Julka. – Horacy pewnie odśnieża
chodniki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Mimo wszystko… – nalegała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Chodź – Julka złapała ją za spoconą rączkę i pociągnęła w
stronę drzwi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Wyglądały
całkiem normalnie, poza tym, że napis, oznaczający numer pokoju
starł się z upływem czasu i teraz w bladym świetle, sączącym
się przez okienko przybrał barwę jasno złotą.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Julka
uklękła i zajrzała przez dziurkę od klucza. Ze środka nie
dobiegał najlżejszy nawet szmer.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Nic nie widać – stwierdziła, ale nie dała za wygraną. Położyła
się płasko na ziemi i próbowała zerknąć do środka przez
szparę między drzwiami a podłogą. Z tym samym rezultatem. Wstała,
otrzepała się z kurzu i z nadąsaną miną kopnęła z całej siły
drewnianą framugę. Głuchy odgłos uderzenia rozszedł się po
pomieszczeniu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Do kitu – warknęła. – Pewnie Janek to wszystko zmyślił. Albo
to, co tam mieszkało już dawno zdechło.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Odwróciła
się na pięcie i pomaszerowała w stronę schodów. Zdezorientowana
Kazia już miała ruszyć za nią, gdy jej uwagę przykuła cienka
smuga światła, która nagle zalała korytarz. Gdyby teraz Julka
obejrzała się za siebie, zobaczyłaby bladą poświatę,
wydobywająca się z dziurki od klucza, ale dziewczynka była
tak zaabsorbowana niepowodzeniem własnej misji, że szybko zbiegła
po schodach, nie zważając na pozostawioną w ciemnościach
koleżankę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Kazię tymczasem
sparaliżował strach i nie mogła ruszyć z miejsca. Cokolwiek tam
w pokoju zasłaniało dopływ światła, musiało właśnie
zmienić pozycję.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Zerknęła
powoli w dół, ku przypodłogowej szczelinie, ale niczego nie
dostrzegła. Tam strzępy światła dziennego najwyraźniej nie
docierały. Zatrzymała oddech i przyłożyła ucho do drzwi. Krew
szumiała jej w żyłach, a małe serduszko tłukło się w piersi
jak oszalałe.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Początkowo
nie wiedziała do czego przypasować dźwięk, jaki do niej dotarł.
Miarowe, jednostajne odgłosy, przypominające tykanie zegara. Coś
zaszeleściło za drzwiami, tuż obok niej. I wtedy do jej uszu
dotarło cichutkie charczenie. Upiorny, gardłowy dźwięk, jaki
wydaje osoba bliska uduszenia. Niewidzialne pazury wbiły się w
drewno po drugiej stronie drzwi i przejechały po nich
z wściekłością.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Kazia
odskoczyła gwałtownie do tyłu i wpadła na znajdującą się za
plecami ścianę. Gdy dziecięce nóżki podjęły rozpaczliwą próbę
ucieczki, coś, co znajdowało się w pokoju sto pięć zaczęło
krzyczeć. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">***</span></span></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Obudź się! – zaspany głos matki wyrwał ją ze snu.</span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Nie
mogła złapać tchu. Pochwyciła prześcieradło i zacisnęła
kurczowo piąstki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Małe
płuca pracowały na zwiększonych obrotach, a wąska klatka
piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">W
pokoju rozbłysło światło i Kazia ujrzała zmartwione twarze
rodziców. Ojciec szybko wziął ją na ręce i próbował uspokoić.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Co się stało? Miałaś zły sen?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Ale
Kazia nie odpowiedziała. Drobniutką twarz wykrzywił grymas bólu.
Policzki miała rozpalone.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Zdenerwowany
mężczyzna ubrał się w pośpiechu, i nie zastanawiając się
długo, zapakował córkę do zaparkowanego pod blokiem samochodu. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Gdzie ją zabierasz?! – krzyczała jego żona. – W szpitalu cię
wyśmieją! Coś jej się przyśniło, a ty robisz z siebie durnia!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Ale stan Kazi uległ
diametralnemu pogorszeniu, gdy mijali pogrążoną w ciemnościach
szkołę. Stary, porośnięty wysuszonymi pędami bluszczu gmach,
odcinał się na tle nocnego, zimowego nieba, a posępna bryła
budynku sprawiała przygnębiające wrażenie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Gdy przejeżdżali
tuż obok zasypanego śniegiem dziedzińca, dziewczynka uspokoiła
się na chwilę i wyjrzała przez zaparowaną szybę. Jej wzrok od
razu powędrował w górę, w poszukiwaniu małego okienka. Było
prawie niewidoczne, ale coś przykuło uwagę wystraszonego dziecka.
Może to jej wybujała wyobraźnia, która sprawiała, że czasem
widziała i słyszała rzeczy, jakich nie zauważały inne dzieci,
ale przez jedną krótką chwilę odniosła wrażenie, że widzi
powykrzywianą pod dziwnymi kątami sylwetkę, która wolno przesuwa
się po dachu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Poszukała
dłoni ojca i mocno zacisnęła na niej palce.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Tato, popatrz – szepnęła i wskazała ręką w stronę szkoły.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Zdezorientowany
mężczyzna zerknął we wskazanym kierunku i zobaczył to, na co
uwagę zwróciła córka. W jednym z okien na poddaszu paliło się
światło. Ale nie był to ciepły blask pochodzący od zwykłej
żarówki, tylko zimna, ledwie zauważalna, zielona poświata.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Kto tam buszuje o tej porze? – zmarszczył brwi. Była druga nad
ranem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Oczy
Kazi rozszerzyły się, a wstrząsane dreszczem ciało osunęło
bezwładnie w ramiona ojca.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">***</span></span></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Pana córka przeżyła duży szok – wyjaśniła po raz kolejny
pielęgniarka. – Nie jest to jakoś szczególnie groźne dla
zdrowia, ale żeby uniknąć takich ataków w przyszłości, pan
doktor przepisał te tabletki – podała mu receptę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Jak to nie jest groźne dla zdrowia? – zaatakował ją mężczyzna.
– Moja córka się dusiła, straciła przytomność, a pani mi
mówi, że nie jest to groźne? Czy pani siebie słyszy?!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Powtarzam panu raz jeszcze…</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
A idźcie wszyscy w cholerę! – wrzasnął i wyszedł z gabinetu,
trzaskając drzwiami.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Siedząca
samotnie na korytarzu Kazia ubrana już była w swoją różową
kurtkę i czekała aż ojciec zawiezie ją do domu. Widząc
zdenerwowanie na jego twarzy, podbiegła do niego i zapytała:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Co się stało, tatusiu?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Nic Kaziu. Nic. – odparł i próbował się uśmiechnąć. –
Zaraz będziemy w domu i sobie odpoczniesz</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> W
świetle dziennym wszystko prezentowało się zupełnie inaczej.
Zimowe słońce rozproszyło zalegającą nad miastem ciemność, a
wszystkie lęki i obawy opuściły dziecięcy umysł. Gdy
samochód sunął powoli opustoszałą ulicą, dziewczynka z
uśmiechem zadowolenia na ustach obserwowała jak młodsze od niej
dzieci spacerują ze swoimi rodzicami i korzystają ze słonecznego,
sobotniego poranka.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Dlaczego mama nie pojechała z nami? – zapytała nagle. Ojciec
rzucił jej ukradkowe spojrzenie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Musiała coś załatwić, ale dzwoniła i kazała ci przekazać, że
bardzo się cieszy, że wróciłaś już do zdrowia. I być może,
Kaziu… – zawahał się. – Mama będzie musiała wyjechać na
jakiś czas.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Rozumiem – zasępiła się i umilkła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Samochód
wjechał w wąską uliczkę, skręcił w prawo i znalazł się w
pobliżu szkoły, do której uczęszczała Kazia. Kierujący pojazdem
mężczyzna ze zdziwieniem zauważył, że mimo wolnego dnia na
dziedzińcu znajduje się tłum ludzi. Widząc zaparkowany obok
policyjny radiowóz, przezornie skręcił raz jeszcze i zatrzymał
auto pod sklepem. Drzemiąca właśnie na tylnym siedzeniu
dziewczynka, ocknęła się.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Muszę kupić bułki, zaczekaj tu na mnie i nigdzie się nie ruszaj –
powiedział.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Kiwnęła
głową i z powrotem się położyła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Wysiadł
z samochodu i szybko ruszył w stronę szkoły. Widok mundurowych
zaniepokoił go. Podszedł do jednego z nich i zapytał:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Co tu się stało? Moja córka chodzi do tej szkoły i nie wiem…</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Proszę się cofnąć – zakomenderował policjant. – Trwają
czynności sprawdzające i wszyscy państwo proszeni są o rozejście
się.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Parę
osób mruknęło coś w wyrazie niezadowolenia, ale nikt się nie
ruszył. Stojący obok, starszy mężczyzna zagadnął ojca Kazi:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Moja wnuczka też się tutaj uczy – powiedział markotnie. –
Straszna tragedia…</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
W dalszym ciągu nie wiem o co chodzi – zniecierpliwił się
mężczyzna.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Niech pan spojrzy tam – wskazał ręką w stronę tłumu
policjantów, krążących jak sępy nad czymś, co leżało na
pokrytej śniegiem ziemi. Z miejsca, w którym stał nie był w
stanie niczego dostrzec, ale widok charakterystycznej, policyjnej
taśmy uzmysłowił mu, że całkiem niedawno rozegrała się tu
jakaś tragedia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Było ich dwóch – mówił dalej staruszek. – Mniej więcej
dziesięć, jedenaście lat. Zakradli się w nocy do szkoły, z
latarkami. Nie wiem co się tam wydarzyło, ale jednego z nich, tego
co tam stoi przy dyrektorce, złapał woźny. Drugiego znalazłem
rano ja – dokończył i zerknął na swojego rozmówcę. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Gdzie on teraz jest?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Nie żyje. Zabrała go karetka, ale było już za późno.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Więc co leży tam, na ziemi? – popatrzył raz jeszcze na
pogrążonych w zadumie policjantów. Jeden z nich klęczał teraz
nad jakimś pomarańczowym zawiniątkiem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Jego kurtka i obcięte ręce.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Słowa
te zawisły między nimi w powietrzu. Żaden z nich się nie odezwał,
a ojciec Kazi poczuł, że go mdli. Mimowolnie popatrzył w stronę
małego okienka, w którym poprzedniej nocy dostrzegł rozbłysk
dziwnego światła. Było otwarte na oścież.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Wiadomo kto to zrobił? – zapytał po dłuższym milczeniu. Starszy
jegomość wzruszył tylko ramionami i rzucił krótko:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Chyba tylko sam diabeł zabija i okalecza niewinne dzieci.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">***</span></span></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> Obudził
ją trzask zamykanych drzwi. Podniosła się i przetarła oczy
rękawem. Ojciec zasiadł za kierownicą, położył siatkę z
pachnącymi bułkami na sąsiednim siedzeniu i odwrócił do tyłu.
Jego twarz miała dziwny wyraz, ale mimo to uśmiechnął się na
widok rozespanej córki. W wygniecionym sweterku i z rozczochranymi
włosami wyglądała rozbrajająco.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Wyspałaś się? – zapytał.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Samochód
ruszył przed siebie, ale tym razem nie przejechał obok szkoły.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Miałam dziwny sen – mruknęła.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Opowiesz mi o nim?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Śniłam o Grzegorzu. Chłopcu z tego pokoju – wyjaśniła. – Tym
razem nie był już smutny. Śmiał się.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Ojciec
milczał.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"> –
Chyba w końcu udało mu się wyjść – powiedziała bardziej do
siebie niż do niego.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Samochód
przyspieszył. Ostre promienie słońca wpadły przed przednią szybę
i zalały złotym blaskiem ponure wnętrze. Kazia położyła się na
miękkim siedzeniu i patrzyła jak kolejne budynki przesuwają się
za oknem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
–<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">
Czy mama też kiedyś będzie się tak śmiała? – zapytała
niespodziewanie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
–
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Miejmy nadzieję –
odpowiedział ojciec i przekręcił okrągłą gałkę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;">Z
głośników popłynęła znajoma całej rodzinie melodia, a pod jego
powiekami zatańczyły łzy.</span></span></div>
<br />Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.com